Susza. Co zrobić by latem nie zabrakło prądu?
Trwa susza. Jeśli nie nawiedzą nas wielomiesięczne (sic!) deszcze, może to być największa susza od 100 lat. Jak w takim razie przeciwdziałać kryzysowi wodnemu? Przypominamy postulaty przygotowane w ramach happeningu „Ostatnia kąpiel w Wiśle”.
Według danych Straży Pożarnej niemal w całym kraju obowiązuje trzeci – najwyższy stopień zagrożenia pożarowego. W Biebrzańskim Parku Narodowym spłonęło już ponad 3 tys. hektarów lasów i łąk (stan na g. 9.00, 22.04). Jeśli radykalnie nie zmienimy swojego podejścia do gospodarki wodnej, ograniczonego do betonowania, odwadniania i wpuszczania wszystkiego w kanalizację w tym sezonie będzie płonęła nie Australia, ale Polska. Mimo że zeszliśmy do najniższego w historii poziomu produkcji energii z węgla, stanowi on dalej 74 proc. naszego miksu energetycznego. Przeciągła susza sprawia, że ryzyko blackoutu, czyli rozległej awarii zasilania spowodowanej brakiem wody do chłodzenia generatorów elektrowni węglowych, jest coraz większe. Jak poradzimy sobie w czasie epidemii bez prądu?
Kryzys klimatyczny wiąże się nierozerwalnie z kryzysem wodnym. Dzisiaj:
-
Polska stepowieje – dotyczy to m.in. województwa łódzkiego (gdzie wprowadzono pierwszy stopień zagrożenia hydrologicznego) i pojezierza gnieźnieńskiego, które straciło ok. 30 proc. wody. Lustra jezior cofnęły się tam w ostatnich latach o kilka, kilkanaście metrów.
-
Wg. Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej 60 proc. wodowskazów pokazuje poziom poniżej strefy niskiej – w ubiegłym roku było to „tylko” 25 proc.
-
Polska retencjonuje dzisiaj jedynie 6 proc. swojej wody (dla porównania w Hiszpanii jest to 45 proc.).
Nie mamy pewności jakie będzie to lato, wszystko zależy od warunków meteorologicznych w nadchodzących miesiącach. Długoterminowy trend jednak znamy – średnia temperatura w Polsce będzie rosła, opady będą coraz bardziej nieregularne, wysychać będzie też południowa i środkowa część Polski. Dotyczy to również Warszawy. Co w takiej sytuacji powinien zrobić rząd, samorządy lokalne i mieszkańcy?
Prezentowane przez nas rozwiązania powyższych problemów – tak jak i Wisła – wykraczają poza Warszawę, ponieważ problem jest systemowy.
Nasze postulaty:
Ochrona istniejących naturalnych cieków wodnych (kanałki, rzeczki itd.) oraz tworzenie nowych cieków i zbiorników wodnych, pozwoli na ograniczenie skutków deszczów nawalnych i retencjonowanie większej ilości wody. Priorytet dla zachowania powierzchni biologicznie czynnej przy wszystkich inwestycjach realizowanych w mieście można w praktyce osiągnąć poprzez m.in. wskazaniu w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego materiału pokrycia dachowego. Skoro możliwy jest zapis, że ma być to blacha albo dachówka w określonym kolorze, nie ma powodu, żeby opcją domyślną nie były dachy zielone umożliwiające zbieranie wody. Podobne rezultaty można osiągnąć poprzez zastosowanie odpowiednich wymagań przetargowych, co pokazała szkoła w Markach z bagiennym dachem.
Ważnym elementem układu gromadzenia wody są rzeki. Im bardziej są one naturalne, tym lepiej. Powolny nurt rzeki płynący zakolami, rozlewiska oraz odnogi rzeczne przytrzymują wodę. Tereny zalewowe, bagna są naturalnymi zbiornikami retencyjnymi.
Niestety zabudowy Jeziorka Czerniakowskiego już nie cofniemy, możemy jednak pilnować, żeby nie stało się tak w przypadku innych tego typu miejsc w Warszawie – mowa tu o m.in. o Zakolu Wawerskim. Bagna nie tylko retencjonują ogromne ilości wody, ale dużo skuteczniej pochłaniają dwutlenek węgla z atmosfery.
Energetyka węglowa zużywa w Polsce 70 proc. wody. Jest ona wykorzystywana do chłodzenia generatorów. Dlatego też zwiększanie ilości odnawialnych źródeł energii i odchodzenie od węgla jest odpowiedzią nie tylko na kryzys klimatyczny, ale także na kryzys wodny. Do bilansowania systemu elektroenergetycznego sprawdza się doskonale energetyka słoneczna, która gdy elektrownie węglowe muszą ograniczać swoją pracę ze względu na długie okresy nasłonecznienia i suszy – produkuje najwięcej. Dlatego rekomendujemy też, żeby szpitale zaczęły stosować instalacje fotowoltaiczne, które w przypadku blackoutu mogą wesprzeć ich własne generatory prądu. Te co najwyżej zagwarantują ciągłość systemów krytycznych – na zasilanie klimatyzacji sal chorych, zaplecza gastronomicznego i pralni najprawdopodobniej już nie wystarczą.
Wiele zielonych podwórek w latach dziewięćdziesiątych zamieniono w betonowe parkingi, a czasem po prostu dzikie z ubitą ziemią. Podobnie działo się z placami miejskimi. Okolice śródmieścia Warszawy to często powierzchnia w 90 proc. nieprzepuszczalna. Chcemy, żeby miasto i spółdzielnie dążyły do przywrócenia podwórkom naturalnego wyglądu. Dbajmy o zieleń, która znakomicie utrzymuje wodę, a w upalne dni zapewnia cień i przeciwdziała zjawisku miejskiej wyspy ciepła. Objętość przepływu powierzchniowego na terenach biologicznie czynnych jest bowiem pięciokrotnie niższa niż na obszarach uszczelnionych. Inspiracją niech będą Bielańskie Rewolucje Podwórkowe, które kosztem asfaltu przywracają podwórkom przestrzenie zielone.
Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie zadecydował o tymczasowym zawieszeniu koszenia terenów zielonych. Również Zarząd Zieleni w Warszawie już w zeszłych latach zaprzestał częściowo koszenia terenów zielonych (m.in. na Polu Mokotowskim). W przypadku suszy działanie to powinniśmy rozszerzyć na inne miejsca i jednostki organizacyjne miasta. Wysoka łąka pełni funkcje ekosystemowe lepiej (bioróżnorodność, retencja wody, oczyszczanie powietrza) niż wygolony trawnik. To m.in. w takich działaniach miasto powinno szukać oszczędności niezbędnych w związku z ograniczonymi wpływami do budżetu wynikającymi z pandemii. Apelujemy by w razie przeciągającej się suszy, spółdzielnie, wspólnoty i osoby prywatne postępowały podobnie ze swoimi terenami zielonymi. Niewykluczone, że możliwe ograniczenia w użytkowaniu wody do podlewania trawników nas do tego zmuszą. Taki apel możecie wysłać sami. Wzór znajdziecie w załączniku.
Warszawa ogłosiła Warszawski Plan dla Klimatu, ale taki plan musi jak najszybciej przekuć w działanie. Doskonałym przykładem tego typu działań skierowanych na adaptacje i ograniczanie zmian klimatu jest dofinansowywanie instalacji retencyjnych i retencyjno-rozsączających. Miasto uruchomiło przed kilkoma dniami kolejny nabór wniosków na tego typu inwestycje. Polityka adaptacji do zmian klimatu Warszawy „Adaptcity” zawiera obszerne analizy i scenariusze przyszłości, ale niestety nie przerodzi się sama w programy wykonawcze.
Szacuje się, że 25–50 proc. przesyłanej wody „znika” w związku z nielegalnymi połączeniami, nieszczelnościami rur, nieprecyzyjnym mierzeniem przepływu wody czy starą infrastrukturą. Warszawska infrastruktura wodno-kanalizacyjna również nie jest pozbawiona tych wad, dlatego chcemy, żeby MPWiK zajęło się tematem przesyłowych strat wody. Należy na bieżąco monitorować poziom tych strat i robić wszystko, żeby je ograniczyć do minimum. Zabezpieczenie rur przed wyciekami oraz stosowanie nowych technologii do monitoringu przepływu wody jest w stanie ograniczyć straty wody – jak pokazują przykłady z miast w Europie i na świecie – o nawet 10 proc.
Gospodarka wodna w planowaniu przestrzennym w Polsce jest uwzględniana rzadko i w małym stopniu. Powinna natomiast być ważnym elementem podstawowych dokumentów planistycznych, czyli studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy oraz miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego w taki sposób, by świadomie zarządzać zasobami wodnymi i lepiej wykorzystywać nietechniczne środki ochrony przed powodzią.
Budowanie placów i ogrodów deszczowych wynika ze świadomości projektantów i zrozumienia naturalnych funkcji pełnionych przez przyrodę. Wymóg samego retencjonowania wody czy nieosiedlania się na terenach zalewowych może być zawarte już w dokumentach planistycznych. Obecnie, mimo że takie badania są często przeprowadzane na potrzeby studium uwarunkowań przestrzennych, nie przekładają się one na konkretne zapisy planów miejscowych. Przykłady takich rozwiązań stosuje się już z sukcesem od wielu lat np. w Wielkiej Brytanii, Danii, Holandii.