Samorządowe Biuro Karier
Jakie korzyści można czerpać z bycia radnym w Warszawie? Legitymacja radnego, dieta i możliwość kreowania polityki miejskiej? Zgadza się. Ale niektórzy mogą liczyć na więcej. Czekają na nich posady w radach nadzorczych lub zarządzie w samorządowych spółkach. A to zarobki rzędu kilku do kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie. Niekoniecznie dzięki umiejętnościom i wiedzy.
Miejskie spółki – duże wynagrodzenia
Najlepsi świetnie łączą pracę radnego z dwoma kierowniczymi lub zarządczymi stanowiskami. Przykład idzie od przewodniczącego klubu KO – Jarosława Szostakowskiego, który zasiada w spółce Rewitalizacja z Radomia [wynagrodzenie – 34 tys. rocznie].
Dwie instytucje powiązane z samorządami, a konkretnie z samorządem województwa mazowieckiego, zatrudniają zaskakująco dużo radnych. W Centrum Administracyjnym Mazovia w radzie nadzorczej i zarządzie zasiadają radni Marcin Rolnik [wynagrodzenie – 85 tys. rocznie] i Paweł Lech [wynagrodzenie – 22 tys. rocznie], oprócz nich w tych ciałach zasiadają związani z PSL i PO Artur Brzóska i Dominik Łężak. Ze strony internetowej CA Mazovia nie dowiemy się wiele. Jedynie że spółka zajmuje się obsługą nieruchomości (m.in. Kina Praha na warszawskiej Pradze) i procesów inwestycyjnych oraz kto zasiada w Radzie Nadzorczej i Zarządzie spółki. Spoglądając na stronę internetową wydawać może się, że mamy do czynienia z wirtualnym przedsiębiorstwem.
Drugą instytucją godną uwagi jest Mazowiecka Jednostka Wdrażania Programów Unijnych, o której pisano już w 2012 r. w „Gazecie Wyborczej”. Opublikowano wtedy listę 47 pracowników – polityków PO lub członków ich rodzin. Od tego czasu nie zmieniło się zbyt wiele, bo każdy z 29 wydziałów jednostki musi mieć swoich kierowników i zastępców. Osoby bez wymaganych kwalifikacji mogą zaś pełnić rolę p.o. (pełniących obowiązki) na danym stanowisku. Warto przypomnieć, iż na czele MJWPU stoi warszawski radny PO Mariusz Frankowski. Jako p.o. dyrektora w roku 2018 zarobił 185 tys złotych. Dodatkowe 50 tys. zł. uzyskał jako przewodniczący rady nadzorczej Warszawskiej Kolei Dojazdowej.
A co z burmistrzami?
Burmistrzowie również zasiadają w radach nadzorczych spółek samorządowych. Dodatkowo część z nich jest również radnymi sejmiku. Burmistrzyni Bemowa Urszula Kierzkowska (PO) – zasiada w radzie MZA, wiceburmistrz Mokotowa Krzysztof Skolimowski (PO) – w SKM (o nim i Katarzynie Łęgiewicz (PO) – burmistrzyni Ochoty, mówiliśmy przy okazji nominacji Berouda). Nikt jednak nie łączy tylu funkcji, co przewodniczący sejmiku, burmistrz Wilanowa Ludwik Rakowski (PO), który zasiada również w radach MPWiK i Veolii.
Analizując kolejne nazwiska w Radzie Warszawy, w Sejmiku Mazowieckim i w radach dzielnic znaleźć można jeszcze więcej takich, które są związane z samorządowymi spółkami.Takie osoby zajmują zwykle miejsce w organach decyzyjnych i niekoniecznie w związku z posiadanymi kompetencjami, niejednokrotnie bez konkursu, natomiast z wysokimi wynagrodzeniami.
Kryzys w finansach miasta nie straszny prominentnym radnym?
Warto zapytać w tym miejscu czy w trwającym dziś kryzysie właściwe jest, by osoby zarabiające jako burmistrzowie i jednocześnie radni, pobierały dodatkowo uposażenie członków rad nadzorczych w spółkach miejskich w wysokości 20-50 tys. zł rocznie. Czy oszczędzając na wszystkim, także na pracownikach (stołeczny ratusz wstrzymał obecnie wszelkie zatrudnienia), władze miasta powinny pozwalać na zapewnianie takich dodatków do wynagrodzeń swoich partyjnych kolegów?
Nie jest naszym celem ganienie samorządowców za to, że zarabiają w innych organizacjach niż samorząd – to nie jest w Polsce zabronione. Maksymalna dieta w powiatach liczących pow. 120 tys. mieszkańców to 2684,13 zł. Nie jest to kwota, która pozwala utrzymać się wyłącznie z tej jednej działalności. Sektor publiczny, w szczególności urzędników średniego szczebla, jest w Polsce chronicznie niedofinansowany. Urzędnicy administracji centralnej i samorządowej zarabiają kilkakrotnie mniej od średniej dla państw OECD.
Nie o kwoty więc chodzi, ale o sposób rozdzielania stanowisk. Analizując przypadek warszawski okazuje się, że wykształcenie i doświadczenie związane z daną instytucją, czy też rozpisanie konkursu nie jest niezbędne – nawet w przypadku kierowniczych stanowisk w ważnych instytucjach (jak w przypadku Doroty Lutomirskiej). Prawdziwym problemem jest to, że intratne posady z wysokimi wynagrodzenia nie są rozdzielane w transparentny sposób.
Nie chodzi nam o to żeby krytykować radnych za to, że oprócz diety radnego mają inne dochody. Nasz niepokój budzi fakt, że radni są zatrudniani w spółkach, które są nadzorowane przez ich partyjnych kolegów. sprzeciw wobec partii potencjalnie skutkowałby utratą głównego źródła dochodu przez co niezależność radnych staje się fikcją – mówi Bartosz Gołąbek, członek zarządu Miasto Jest Nasze
Radni pracują dla mieszkańców, czy dla partii?
Gdy mówimy o burmistrzach i radnych łączących te stanowiska z radą nadzorczą lub pracą z nadania partii, warto zadać pytanie o ich niezależność jako polityków. Czy zarobki zapewnione przez partyjne nadanie nie mają wpływu na to czyim dobrem będą się kierować? Interesem partii czy wyborców? Szczególnie jaskrawe jest to przy łączeniu funkcji burmistrz/radny-sejmikowy/rada nadzorcza. Każda z nich pochodzi z partyjnego nadania. To centrala partyjna decyduje o twoim miejscu na liście wyborczej, czy zostaniesz burmistrzem, czy zarobisz 50 tys w spółce miejskiej. Centrala partyjna jest pracodawcą, ale płacimy za to my – podatnicy, mieszkańcy Warszawy.
Potrzebujemy zmian – propozycja Miasto jest nasze
Działaniem, które powinno zostać wdrożone natychmiast, jest ograniczenie wydatków na rady nadzorcze miejskich (ale i wojewódzkich) spółek. Można to zrobić poprzez zmniejszenie liczby osób zasiadających w radach – niezrozumiałym jest dlaczego funkcjonują rady 5 czy 6 osobowe, których członkowie zarabiają w nich niejednokrotnie powyżej 50 tys zł rocznie. Kolejnym krokiem powinno być ograniczenie wysokości ich poborów z racji pełnionych funkcji. Takie działanie ważne jest szczególnie w czasach kryzysu. Daje nie tylko oszczędności, ale mogłoby stać się gestem solidarności wobec osób tracących pracę lub tych, którym obniżono pensje.
Inicjatywa ustawodawcza
Wraz z ruchem miejskim „Tak dla Łodzi”, który zorganizował dziś w swoim mieście podobną do naszej konferencję (biorąc pod lupę samorządowców związanych z Łodzią) – chcemy w formie petycji zgłosić projekt ustawy ograniczającej proceder łączenia funkcji radnych samorządu z pracą dla samorządu. Wiemy, że jest to problem występujący w całym kraju. Uważamy, że jest on tak głęboki, iż pomóc może tylko radykalne przecięcie w formie uchwalenia odpowiedniego prawa przez Sejm. Projekt wyślemy do wszystkich klubów parlamentarnych.
Jako Miasto Jest Nasze chcielibyśmy jeszcze raz podkreślić, że problem nagradzania radnych, działaczy partyjnych synekurami opłacanymi z pieniędzy podatników, to w Warszawie nie tylko problem samorządu. Działacze naszej samorządowej opozycji niejednokrotnie zasiadają w spółkach państwowych, czy na posadach w państwowych instytucjach. Chcemy by sytuacja była transparentna, dlatego w najbliższym czasie będziemy przedstawiać kolejne listy radnych ze wskazaniem, jakie posady objęli w instytucjach samorządowych, czy państwowych.