Pies w lesie – czy zawsze musi być na smyczy?
Co wolno psom w lesie i w mieście? Właśnie wzrosły mandaty za wyprowadzanie psów bez smyczy. I o ile nie zmieniły się zasady prawne dotyczące spuszczania psów ze smyczy, to wzrosły kary za puszczanie luzem psów, których zachowanie zagraża otoczeniu.
Co to oznacza w praktyce?
- za niezachowanie zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia zapłacimy teraz od 50 do 250 zł (art. 77 par. 1 k.w.);
- za niezachowanie zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, które swoim zachowaniem stwarza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia człowieka, zapłacimy zaś 500 zł (art. 77 par. 2 k.w.).
Czy jednak oznacza to, że nigdzie nie możemy puszczać psa bez smyczy? Nie. „Puszczać psy można, ale z zachowaniem kontroli nad nimi. W tym zakresie nic się nie zmienia. Ma być po prostu odpowiedzialnie i bezpiecznie”. – pisze prawniczka mec. Karolina Kuszlewicz.
Jak wyjaśnia prawniczka, mandatem będą zagrożone jedynie te sytuacje, gdy
- pies nie jest na smyczy w miejscach, w których gmina tego wymaga;
- spuszczając psa ze smyczy nie jesteśmy w stanie go kontrolować (np. odwołać, bo się nas nie słucha).
Czy nowe przepisy pozwolą skutecznie karać właścicieli psów, którzy puszczają luzem swoje psy w miejskich lasach? Czas zwrócić uwagę na ten narastający problem. W ostatnich tygodniach głośno było o wydarzeniach związanych z pogryzieniem saren przez psy w lasach miejskich. Te zdarzenia przypominają znane i nierozwiązane, jak dotąd, problemy ochrony przyrody w warszawskich lasach i rezerwatach.
Problemy te dotyczą:
- niejasności przepisów ogólnych dotyczących wprowadzania zwierząt domowych do lasów i rezerwatów (nie tylko leśnych);
- braku służb miejskich, które mogłyby regularnie patrolować i egzekwować kary za wykroczenia;
- niewystarczających działań informacyjno-edukacyjnych i popularyzujących wiedzę o obowiązujących przepisach i regulaminach;
- a co za tym idzie, nieznajomość przepisów przez mieszkańców
Stanowisko m.st. Warszawy jest jasne
Na osiedlach mieszkalnych należy dostosować się do regulaminu administratora budynku, np. wychodząc z klatki schodowej muszą założyć psu smycz bądź kaganiec. Specjalne regulaminy obowiązują również w niektórych parkach. W lasach czworonogi muszą być prowadzone na smyczy. W przypadku rezerwatów, takich jak Las Kabacki, Las Bielański, Olszynka Grochowska, Łosiowe Błota obowiązuje zakaz wprowadzania psów. Więcej informacji znajdziecie na stronie urzędu.
Symboliczna tragedia sarny na Bielanach
Dzięki facebookowej relacji użytkowniczki Fb Anny Aleksandry Anchim, która wraz ze swoim partnerem i koleżanką byli świadkiem pogryzienia sarny w rezerwacie Las Bielański do wielu warszawiaków przebiła się wiadomość, jak tragiczne skutki może mieć biegający luzem w lesie pies. Z oddali słyszeliśmy dziwne dźwięki, po podejściu bliżej okazało się, że sarna jest atakowana przez psa w typie charta (…). Przez cały czas zajścia nigdzie w pobliżu nie było widać właściciela, nie było też słychać, by ktoś próbował wołać psa. – napisała w swoim poście spacerowiczka.
Widok pogryzionej przez psa sarny jest czymś przerażającym. Najczęściej ma ona wygryziony zad, poraniony brzuch, ponadgryzane kończyny oraz szyję. Zdycha w męczarniach, chyba, że zostanie odnaleziona i uśpiona. To najbardziej humanitarne wyjście. Szansa odratowania dzikiego zwierzęcia, które dało się człowiekowi schwytać, jest niewielka. Pani Anna i jej przyjaciele nie pozostali na szczęście bierni. Odgonili psa. Wezwali straż miejską i łowczego. Niestety „ich” sarna podobnie jak wiele innych mieszkańców lasu nie przeżyła spotkania z czyimś kanapowym pupilem. Trafiła do ośrodka rehabilitacji dla dzikich zwierząt, jednak w wyniku poniesionych obrażeń weterynarz zdecydował o jej uśpieniu.
Po zajściu Pani Anna napisała post, którego celem było z jednej strony nagłośnienie tematu, a z drugiej odnalezienie właściciela psa. Zwierzę było jak twierdzą inni świadkowie, wielokrotnie widziane w tej okolicy bez należytego nadzoru. Zaledwie dzień po wiadomości Pani Anny, o kolejnym przypadku zagryzionej przez psa sarny, tym razem w Lesie Kabackim poinformowała gazeta Halo Ursynów.
Do kolejnej tragedii doszło ostatnio w kwietniu na obrzeżach Lasu Bielańskiego. Pies znowu zagryzł jelonka.
.
fot. za Halo Ursynów
Co na to lasy miejskie
Do sprawy odniosły się na swoim profilu Fb Lasy Miejskie, które potwierdziły, że tego samego dnia w podobny sposób zginęły także dwie inne sarny. Ponadto podano, że od początku tego roku z warszawskich lasów i ulic „zebrano” aż 60 saren: 15 z powodu pogryzienia, pozostałe zaś zginęły w niewyjaśnionych okolicznościach – pod kołami samochodów, wpadając w pędzie na ogrodzenia, czy też z powodu wyziębienia. Z dużym prawdopodobieństwem zwierzęta te zostały wypłoszone ze swoich siedlisk, czy to przez ludzi nie respektujących stref zamkniętych rezerwatów, czy też właśnie przez biegające swobodnie psy. Jak twierdzi zastępczyni dyrektora Lasów Miejskich ds. gospodarki leśnej, Andżelika Gackowska, szczególnie w okresie zimowym, kiedy temperatury są niskie, w lesie jest mało pokarmu i dzikie zwierzęta muszą oszczędnie wydatkować energię, żeby przeżyć, nawet zwykła pogoń naszego najedzonego ulubieńca w ciepłym kaftaniku, której celem jest zabawa a nie żaden krwawy atak, dla dziko żyjących zwierząt może i bardzo często kończy się śmiercią, czy to z powodu wycieńczenia, czy z powodu poniesionych podczas ucieczki urazów.
Jak informują Lasy Miejskie w całym 2020 roku odnaleziono „tylko” 189 martwych saren. Trzy na cztery z nich zginęło od uderzenia samochodu, co jak już wspomniano, ma najczęściej związek z paniczną ucieczką zwierząt przed psem lub człowiekiem. W porównaniu z rokiem ubiegłym da się zatem zauważyć niepokojąco wysoka śmiertelność saren w pierwszym kwartale bieżącego roku. Dlatego ważnym jest, aby ten trend zmienić.
Jak poprawić bezpieczeństwo ludzi, zwierząt domowych i dzikich zwierząt na wspólnie użytkowanych miejskich terenach zielonych ?
Z jednej strony pomóc w tym może propagowanie znajomości zasad użytkowania miejskich terenów wspólnych, w tym w szczególności terenów zielonych, do których zalicza się m.in. łąki, lasy, a ze względu na formę ochrony m.in. rezerwaty, parki narodowe, czy np. obszary krajobrazu chronionego. Z drugiej zaś strony niezbędne wydaje się motywowanie mieszkańców, aby się do tych zasad stosowali. Nie bez znaczenia jest tutaj także aktywna obywatelska postawa:
- informowanie o rannych lub atakowanych dzikich zwierzętach (numer 19115 lub przez aplikację Miejskiego Centrum Kontaktu)
- zgłaszanie psów biegających w lesie bez nadzoru (numer 19115 lub przez aplikację Miejskiego Centrum Kontaktu)
- oraz zgłaszanie wykroczeń do Straży Miejskiej (numer alarmowy 986).
Zastępczyni dyrektora Lasów Miejskich podkreśla, aby nie zrażać się ucieczką sprawcy wykroczenia i mimo wszystko zgłaszać wprowadzanie psów bez smyczy do lasów miejskich i rezerwatów. Dzięki temu Straż Miejska bazując na ilości zgłoszeń zwiększy obecność patroli na danym terenie.
Pamiętajcie, mimo prawniczego dzielenia psiego włosa na czworo, co samo w sobie jest bardzo przydatne w unaocznianiu absurdu i wykluczania się niektórych zapisów, pies w lesie dla dobra swojego i dzikich mieszkańców lasu powinien być bezwzględnie prowadzony na smyczy lub długiej lince treningowej, a do rezerwatu i parków narodowych psy generalnie nie mają wstępu z wyjątkiem miejsc wyznaczonych w planie ochrony. Polecamy Wam tekst na ten temat na stronie Lasów Państwowych.
Autorka artykułu: Katarzyna Homan