Bardzo prosimy, żeby Państwo już sobie poszli

Reprywatyzacja  2 września 2016
Bardzo prosimy, żeby Państwo już sobie poszli

To my, zmęczeni mieszkańcy Warszawy.

szy

Wczorajsze wielogodzinne obrady Rady Warszawy były męczące dla obu stron. Dla Radnych stolicy i stołu prezydialnego mniej niż dla mieszkańców. Między radnymi, strażnikami miejskimi, panią Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz i jej zastępcami chodziły sympatyczne panie proponując kawę, herbatkę lub wodę. Siedzący po drugiej stronie mieszkańcy nie otrzymali nawet kubeczka wody z kranu – w końcu nikomu specjalnie nie zależało na tym, żeby byli na sali ani żeby mogli zabrać głos.


A to właśnie po to, żeby zabrać głos przybyli na salę lokatorzy mieszkań komunalnych, przedstawiciele Razem, Piotr Ikonowicz z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, aktywiści miejscy i mieszkańcy Warszawy, których wyrzucono z kamienic przejętych przez handlarzy roszczeń. Pierwszy mieszkaniec dostał głos po ponad 6 godzinach oczekiwania – tuż przed godziną 22:00!

Tak, też tam byliśmy. Była to w końcu pierwsza okazja, żeby porozmawiać z panią Prezydent Warszawy na temat reprywatyzacji. Procesu, który jeszcze parę miesięcy temu nazywała „normalnym”. Dopiero po publikacjach Gazeta Wyborcza politycy Platformy Obywatelskiej zrozumieli, że dramatu tysięcy rodzin w Warszawie nie da się już zamiatać pod dywan i trzeba się z nim zmierzyć. Szkoda, że tak późno ktoś na czwartym piętrze Pałacu Kultury i Nauki był gotowy do wysłuchania opinii mieszkańców na ten temat.


Radna Platformy Obywatelskiej oraz urzędnicy miejscy zgromadzeni na sali nazywali zgromadzonych mieszkańców „hołotą”. Tak też nazywały nas grupy internetowych trolli, którzy wczoraj atakowali nasz profil. Czy tak powinna odnosić się do mieszkańców miasta grupa ludzi, która nazywa się partią obywatelską?

Krzyki na sali, emocje, przerywanie i buczenie mówcom – to wynik lat zaniedbań i złego zarządzania miastem, które po listopadowych wyborach jest bastionem PO. Szkoda, że do bastionu nie przedostały się informacje, dlaczego jesienią zeszłego roku partia straciła poparcie społeczne. To, że warszawscy działacze nie odrobili lekcji od listopada, było widać jak na dłoni. Jarosław Szostakowski z dumą przypominał, że głosowało na niego ponad 9000 mieszkańców. Ciekawe ilu z nich żałuje dzisiaj swojej decyzji.


Arogancja członków PO to najlepszy dowód na to, że w oczach Platformy powinniśmy czuć się zaszczyceni, że mają czas, żeby się nami zajmować i sprawować władzę w stolicy.

DLACZEGO NIE POPIERAMY POMYSŁU KOMISJI RADY WARSZAWY?

Warszawscy radni Platformy Obywatelskiej chcieli wczoraj powołać specjalną komisję złożoną z radnych. W jej skład miałoby wejść pięć osób z klubu Platformy Obywatelskiej. Bycie sędzią we własnej sprawie to mało etyczny styl działania. Ale nie z powodu braku podstaw etycznych uważamy, że ten pomysł nie ma racji bytu.


We wrześniu 2010 roku Rada Warszawy powołała komisję do wyjaśnienia sprawy reprywatyzacji ogródka jordanowskiego przy ulicy Rozbrat. Protokół kontroli został opublikowany w grudniu 2012. Wystąpienie pokontrolne odbyło się w lipcu 2013. Jeśli trzydzieści cztery miesiące zajęło komisji wyjaśnienie jednej sprawy to czy jest szansa, żeby do listopada 2019 (czyli terminu najbliższych wyborów samorządowych) przedstawi jakieś wyniki działań?


Wiary w to nie mieli nawet członkowie klubu PO, który ma większość w Radzie. Ponieważ cześć z nich nie stawiła się na Radzie to nie udało się przegłosować uchwały na temat komisji. To dowód na to, że nawet wewnątrz Platformy Obywatelskiej nie ma chętnych do bronienia bastionu PO i że Pani Prezydent został z tym problemem sama.

DLACZEGO UWAŻAMY, ŻE HANNA GRONKIEWICZ WALTZ POWINNA SIĘ PODAĆ DO DYMISJI?

Od 10 lat w Ratuszu rządzi ekipa mianowana przez Hannę Gronkiewicz Waltz. Podczas wczorajszej Rady Pani Prezydent mówiła o utracie zaufania do urzędników. Przy tej okazji przypomniała, że część z nich została zatrudniona przez Lecha Kaczyńskiego i że miała do nich zaufanie. Czy wewnątrz Ratusza nie działają mechanizmy kontrolne? Czy nie ma działań sprawdzających poszczególne komórki? Ile jeszcze takich tykających bomb czeka w szufladach poszczególnych jednostek miejskich? Brak silnych struktur kontroli zarządczej stawia pod znakiem zapytania zdolności kierownicze Pani Prezydent.
Kiedy Hanna Gronkiewicz Waltz była potrzebna Platformie to śpieszyła z pomocą. Pod koniec 2011 roku miasto pożyczyło budżetowi państwa 550 milionów – dzięki temu budżet centralny mógł zamknąć rok bez nadmiernego deficytu. Podczas wyborów do Sejmu Donald Tusk, Bronisław Komorowski a także Ewa Kopacz mogli liczyć na silne wsparcie wiceprezes partii na terenie stolicy. Niestety, wysoka (druga po Prezesie) pozycja Hanny Gronkiewicz Waltz nie przekładała na się na pomoc ze strony Platformy dla Warszawy. Mała ustawa reprywatyzacyjna została przepchnięta kolanem i szybko zawetowana przez Bronisława Komorowskiego. PO odmówiło pomocy miastu, którym rządziła wiceprezes.

JESTEŚMY ZMĘCZENI

Siedzieliśmy wczoraj na sali od 14.40 do 23.15. Zaopatrzeni w wodę i przekąski, którymi dzieliliśmy się ze starszymi mieszkańcami Warszawy. Słuchaliśmy jak Hanna Gronkiewicz Waltz smutno tłumaczyła się z błędów. Jej przemowa była przerywana buczeniem mieszkańców i słabymi brawami grupki działaczy PO skulonych w kącie sali. Wysłuchaliśmy wyjątkowo długich i męczących przemów Wiceprezydentów, które miały przedstawić statystyki i fakty historyczne, a po części były nastawione na zniechęcenie mieszkańców do zabrania głosu.

Wysłuchaliśmy też ping ponga tyrad Radnych Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości, którzy obrzucali się nawzajem błotem, wyciągali historie z przeszłości i komentowali swoje przemówienia. Merytorycznie swoją wypowiedź prowadziła jedynie Paulina Piechna – Więckiewicz, której celne uwagi zostały szybko zatuptane przez bawiących się w dziecięce bitwy Radnych dwóch największych klubów.
Kłótnie tych klubów przypominają coraz bardziej rodzinne kłótnie wąsatego wuja i starej ciotki na chrzcinach, urodzinach czy innych rodzinnych spotkaniach. Kiedyś słuchaliśmy tego jeszcze z przejęciem i emocjami. Nawet próbowaliśmy się włączać. Dziś zostawiamy ich samych w pokoju, by na siebie szczekali a sami szukamy nowych rozwiązań.
„Bardzo byśmy prosili, żeby państwo już sobie poszli” – powiedział Szymon Wróblewski, skarbnik Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, kiedy po godzinie 22 Radni w końcu dopuścili mieszkańców do głosu.

Jesteśmy zmęczonymi mieszkańcami Warszawy, którzy chcą żeby ich miasto było dobrze zarządzane i żeby to głos mieszkańców był dla Radnych najważniejszy.

Udostępnij