Ostatnia kąpiel w Wiśle

MJN  Ochrona środowiska  10 sierpnia 2019

Wraz z Młodzieżowym Strajkiem Klimatycznym zorganizowaliśmy „Ostatnią Kąpiel w Wiśle”, żeby zwrócić uwagę na kryzys wodny, którego doświadcza cała Polska.

Ostatnia kąpiel w Wiśle

Prezentujemy 6 postulatów, które dotyczą zarówno poziomu samorządowego jak i ogólnopolskiego w obszarze gospodarki wodnej.

Około 150 lat temu zaczęliśmy budować kanalizację obejmującą całe miasto. Uporządkowaliśmy miasta i sprawiliśmy, że stały się dużo bardziej higieniczne. Odchody i pomyje przestaliśmy wylewać na ulice. Rzeki ukryliśmy w podziemnych kanałach. Traktowano je jako problem, nie dostrzegając usług ekosystemowych, jakie nam dawały. Dzięki zabudowie rzek i obszarów podmokłych zyskaliśmy nowe tereny w mieście. Była to pierwsza rewolucja w podejściu do postrzegania wody w mieście. Ale to wszystko niesie ze sobą koszty, które widzimy coraz bardziej wraz z postępującym kryzysem klimatycznym.

Teraz potrzebujemy kolejnej rewolucji w postrzeganiu wody w mieście – w kierunku miasta błękitnego. Kryzys klimatyczny sprawia, że będą nas nękać gwałtowne ulewy, deszcze nawalne, susze, będziemy także cierpieć z powodu efektu miejskiej wyspy ciepła. Takie ekstremalne zdarzenia pogodowe będą zdarzać się coraz częściej.

Obecnie przestrzeń miejska nie jest miejscem przyjaznym utrzymywaniu wody. Okolice śródmieścia Warszawy to często powierzchnia w 90% nieprzepuszczalna. Woda – szczególnie ta nagła, zgromadzona w wyniku coraz częstszych nawałnic – spływa natychmiastowo do kanalizacji, która nie jest w stanie jej pomieścić. Z tego właśnie powodu doświadczamy lokalnych podtopień, jak te kilka tygodni temu na Targówku i Pradze-Północ, kiedy pod wodą znalazło się kilka ulic.

Kryzys klimatyczny wiąże się nierozerwalnie z kryzysem wodnym. Dzisiaj:

  • Wszystkie województwa są w stanie suszy.

  • 330 gmin w Polsce nałożyło ograniczenia w użytkowaniu wody.

  • Polska stepowieje – dotyczy to m.in. województwa łódzkiego (gdzie wprowadzono pierwszy stopień zagrożenia hydrologicznego) i pojezierza gnieźnieńskiego, które straciło ok. 30% wody. Lustra jezior cofnęły się tam w ostatnich latach o kilka, kilikanaście metrów.

  • Wodowskaz na Wiśle wskazuje 34 cm. Tak niski poziom rzeki, ale i wód podziemnych w praktyce oznacza suchą, pylącą glebę i obumieranie roślin. Stan ten w sierpniu i wrześniu najpewniej jeszcze się pogorszy.

  • Polska nie jest przygotowana na tę sytuację. Retencjonujemy dzisiaj tylko 6% swojej wody (dla porównania w Hiszpanii jest to 45%).

Prezentowane przez nas rozwiązania powyższych problemów – tak jak i Wisła – wykraczają poza Warszawę, ponieważ problem jest systemowy.

Nasze postulaty:

Ochrona istniejących naturalnych cieków wodnych w Warszawie (kanałki, rzeczki itd.). Tworzenie nowych cieków i zbiorników wodnych, które pozwolą na ograniczenie skutków deszczów nawalnych, a przy tym ograniczą spływ wody. Priorytet dla zachowania powierzchni biologicznie czynnej przy wszystkich inwestycjach realizowanych w mieście. W praktyce można to osiągnąć m.in. poprzez wskazanie w planie miejscowym materiału pokrycia dachowego. Skoro można wskazywać, że ma być to blacha albo dachówka w określonym kolorze, nie ma powodu, żeby w planach miejscowych nie wskazywać jako opcji domyślnej dachów umożliwiających zbieranie wody.

Ważnym elementem układu gromadzenia wody są rzeki. Im bardziej są one naturalne, tym lepiej. Powolny nurt rzeki płynący zakolami, rozlewiska oraz odnogi rzeczne przytrzymują wodę. Tereny zalewowe, bagna są naturalnymi zbiornikami retencyjnymi.

Niestety zabudowy Jeziorka Czerniakowskiego już nie cofniemy, możemy jednak pilnować, żeby inne tego typu miejsca nie zostały w Warszawie zabudowane – mowa tu o m.in. o Zakolu Wawerskim.

Energetyka węglowa zużywa w Polsce 70% wody. Jest ona wykorzystywana do chłodzenia generatorów. Dlatego też zwiększanie ilości odnawialnych źródeł energii i odchodzenie od węgla jest odpowiedzią nie tylko na kryzys klimatyczny, ale także na kryzys wodny, które są ze sobą ściśle powiązane.

Wiele zielonych podwórek w latach dziewięćdziesiątych zamieniono w betonowe parkingi, a czasem po prostu dzikie z ubitą ziemią. Podobnie działo się z placami miejskimi. Chcemy, żeby miasto i spółdzielnie dążyły do przywrócenia podwórkom naturalnego wyglądu. Dbajmy o zieleń, która znakomicie utrzymuje wodę, a w upalne dni zapewnia cień i przeciwdziała zjawisku miejskiej wyspy ciepła. Objętość przepływu powierzchniowego na terenach biologicznie czynnych jest bowiem pięciokrotnie niższa niż na obszarach uszczelnionych.

Kilka dni temu miasto ogłosiło działania zmierzające do zwiększenia retencji wody w mieście i ograniczenia przesuszania się gruntów. Obejmą one dotacje do przydomowych instalacji retencyjnych i retencyjno-rozsączających. Cieszymy się z tych działań, ale jednocześnie apelujemy do Rady Miasta o jak najszybsze zatwierdzenie planów zaproponowanych przez urząd (m.in. Adaptcity, Warszawski Plan dla Klimatu, Warszawski Panel Klimatyczny). Kryzys klimatyczny nie pozwala czekać. Warszawski Plan dla Klimatu musi stać się czym prędzej Warszawskim Działaniem dla Klimatu.

Szacuje się, że 25–50% przesyłanej wody „znika” w związku z nielegalnymi połączeniami, nieszczelnościami rur, nieprecyzyjnym mierzeniem przepływu wody czy starą infrastrukturą. Warszawska infrastruktura wodno-kanalizacyjna również nie jest pozbawiona tych wad, dlatego chcemy, żeby MPWiK zajęło się tematem przesyłowych strat wody. Należy na bieżąco monitorować poziom tych strat i robić wszystko, żeby je ograniczyć do minimum. Zabezpieczenie rur przed wyciekami oraz stosowanie nowych technologii do monitoringu przepływu wody jest w stanie ograniczyć straty wody – jak pokazują przykłady z miast w Europie i na świecie – o nawet 10%.

Gospodarka wodna w planowaniu przestrzennym w Polsce jest uwzględniana rzadko i w małym stopniu. Powinna natomiast być ważnym elementem podstawowych dokumentów planistycznych, czyli studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy oraz miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego w taki sposób, by świadomie zarządzać zasobami wodnymi i lepiej wykorzystywać nietechniczne środki ochrony przed powodzią.

Budowanie placów i ogrodów deszczowych wynika ze świadomości projektantów i zrozumienia naturalnych funkcji pełnionych przez przyrodę. Wymóg samego retencjonowania wody czy nieosiedlania się na terenach zalewowych może być zawarte już w dokumentach planistycznych. Obecnie, mimo że takie badania są często przeprowadzane na potrzeby studium uwarunkowań przestrzennych, nie przekładają się one na konkretne zapisy planów miejscowych. Przykłady takich rozwiązań stosuje się już z sukcesem od wielu lat np. w Wielkiej Brytanii, Danii, Amsterdamie.

Udostępnij