Marszałkowska 66 – zagrożony neogotyk
Interweniujemy ws. neogotyckiej kamienicy przy Marszałkowskiej 66. Złożyliśmy wniosek o jej wpis do rejestru zabytków. Bezpośrednie zagrożenie dla wartości obiektu stanowią kontrowersyjne prace remontowe. Szczegóły przedstawiliśmy na briefingu prasowym w poniedziałek na rogu Marszałkowskiej i Wilczej.
Transmisja z briefingu prasowego Jana Popławskiego i Jana Czempińskego z MJN oraz pana Krzysztofa Hyżego, mieszkańca kamienicy, dostępna jest na Facebooku MJN.
Zapomniany neogotyk
Kamienica Rothberga trafiała przed wojną na pocztówki z ulicy Marszałkowskiej. Dzisiaj jest jednym z nielicznych reliktów jej dawnej zabudowy, który nie zniknął w historycznej wichurze. Niestety XIX-wieczny wiatrowskaz na jej południowej fasadzie nadal kiwa się niespokojnie, widząc poziom zaniedbania kamienicy. Złożyliśmy wniosek o wpisanie jej do rejestru zabytków. Chcemy uspokoić wiatrowskaz.
Neogotyk warszawsko-wawelski typu gotycko-renesansowego
Kamienica przy ulicy Marszałkowskiej 66 została wzniesiona w latach 1893-1894 r. według projektu Stefana Szyllera na zamówienie inwestora budowlanego Izaaka Rothberga. Stanowi dzieło wybitnego architekta, który nadał jej formę neogotycką, odpowiadającą wyborom doby późnego historyzmu, kiedy to architekci próbowali odnaleźć ramy stylu ,,narodowego’’, czerpiąc inspirację z tradycji średniowiecznej i nowożytnej. Należy w tym widzieć odsłonę szerszego zjawiska społecznego, jakim było budzenie się w drugiej połowie XIX w. nowocześnie rozumianej świadomości narodowej. Architekci warszawscy w swych projektach sięgnęli najpierw do kosmopolitycznego neogotyku angielskiego, a pod koniec stulecia do jego jakoby narodowej odmiany, wiązanej z tzw. stylem wiślano-bałtyckim. Neogotyk przełomu XIX i XX w. był ponadto sam w sobie zróżnicowany, a badaczka J. Roguska przyjęła typologię podziału na trzy dominujące nurty, którym patronowały trzy wielkie nazwiska: purystyczny (J. Dziekoński), eklektyczny (E. Goldberg) i gotycko-renesansowy (S. Szyller). Interesująca nas ostatnia odmiana miała estetycznie odwoływać się do fazy przejściowej między późnym gotykiem a renesansem i dawać pole do jej współczesnych i narodowych interpretacji. Kamienica Rothberga była jej pierwszym przykładem w Warszawie.
J. Roguska zastrzega dalej, że styl kamienicy można dookreślić pojęciem ,,neogotyku wawelskiego’’, gdyż Szyller ,,motywem przewodnim elewacji kamienicy uczynił formę okien nawiązującą do gotycko-renesansowych portali wawelskich’’. .Wybór architekta można według niej powiązać z rozwiniętymi pod koniec XIX w. badaniami nad polskim dziedzictwem artystycznym. Dowodem byłoby choćby wydawnictwo ,,Klejnoty miasta Krakowa’’ z 1886 r., posiadające na okładce zarys późnogotyckiego portalu, które Szyller posiadał w swoim księgozbiorze. Z gotycko-renesansowym stylem okien ,,wawelskich’’ zgadzają się inni badacze, M. Omilanowska czy J. S. Majewski. Kamienica przy Marszałkowskiej 66 stanowi więc wyjątkową spuściznę warszawskiego neogotyku, który w poszukiwaniu narodowej formy dotarł aż na Wawel przełomu średniowiecza i nowożytności. Na wpis do rejestru zabytków kamienica zasługuje ze względu na swą wartość stricte artystyczną oraz jako świadectwo wpływu wielkich procesów społeczno-politycznych, w tym wypadku nowoczesnej refleksji narodowej, na architekturę czy szerzej tkankę materialną Warszawy.
Supraporty i rybie pęcherze, czyli o wartości artystycznej
Konstrukcja budynku jest ceglana, na wapiennej zaprawie, z drewnianymi stropami i ogniotrwałymi klatkami schodowymi. Jest to trzypiętrowy obiekt o dwóch skrzydłach frontowych i wewnętrznym podwórku, zamkniętym oficynami. Obie fasady (od Marszałkowskiej i od Wilczej) urozmaicono pięciostopniowymi szczytami schodkowymi, z których jeden przetrwał do dzisiaj. Widzimy na nim oryginalne gotycyzowane cyfry ,,18…94’’, świadczące o dacie powstania, a na szczycie szczytu pręży się metalowy wiatrowskaz! Zarówno konstrukcja szczytu, jak i cyfry oraz wiatrowskaz, przedstawiające sobą wysoki poziom XIX-wiecznej metaloplastyki, należą do rzadko spotykanego w Warszawie dziedzictwa architektonicznego i zasługują na najwyższą formę ochrony konserwatorskiej.
Fasadę frontową i boczną rozdziela ścięty narożnik, w którym osadzono trójboczny, trapezoidalny wykusz. Do 1944 r. nakrywał go belwederek z sześciobocznym hełmem i wieńczącą sterczyną. Został jednak zniszczony w trakcie Powstania i dzisiaj nie określa już przestrzeni narożnika Marszałkowskiej i Wilczej. Pod wykuszem na wysokości pierwszego piętra przetrwał za to oryginalny balkon z betonową balustradą – za varsavianistą J. Zielińskim – o ,,formie triady ażurowych rozet, wypełnionych motywem rybich pęcherzy’’. Oprócz narożnego przetrwały jeszcze trzy tego typu balkony, a ponadto dwa odmienne, o eklektycznie kutej balustradzie metalowej.
Szczęśliwie zachował się do naszych czasów układ przejazdu bramnego. Trójprzęsłowa konstrukcja, spięta gurtem łukowym i krzyżowym sklepieniami, spływającymi na przyścienne filary, odznacza się bogatą dekoracją laskowania i portali obwiedzionych profilowanymi ramami, a zamkniętymi supraportami. Również drewniane drzwi na klatkę schodkową prezentują wysoki poziom stolarki i wieńczy je ostrołukowe nadświetle, wypełnione gotyckim maswerkiem.
Wchodzimy po białym marmurowym schodku na klatkę główną i po lewej widzimy piec o manierystycznej nastawie. Dalej jest tylko ciekawiej. Posadzki składają się z białych płytek ceramicznych i dwóch wzorów płytek terakotowych o motywach liściastych, otacza je czterokolorowa bordiura. Schody i parapety są marmurowe, balustrady poręczy kute w metalu w rytm falistych zwitek w kształcie litery ,,S’’. Uderza dekoracja drzwi do mieszkań – kandelabrowy ornament, dwustopniowa supraporta, fryz z wieńczącym rocaillem.
Zachował się także wystrój klatki w skrzydle południowym. Cementowe schody, balustrady poręczy wykute z kolistą manierą, a posadzki ułożone z białych, niebieskich i czerwonych płytek ceramicznych na planie szachownicy w dwóch wariantach. Pozostałe cztery klatki schodowe są mniej wykwintne, ale dają nie mniej ważne świadectwo przeszłości. Widzimy w nich bowiem schody licowane drewnem, a także drewniane balustrady poręczy i podesty.
Przetrwał układ podwórza, który daje nam możliwość ,,wglądu’’ w specyfikę XIX-wiecznej przestrzeni, w której kwitło niegdyś życie społeczne i tworzyły się więzi sąsiedzkie. Buduje tym samym świadomość różnicy względem charakteru budownictwa powojennego i współczesnego, niezależnie od ocen. Nie bez znaczenia jest fakt, że we wnętrzu niektórych mieszkań można podziwiać oryginalne, wzorzyste i drewniane posadzki, bogatą sztukaterię wysokich sufitów oraz artystycznie dekorowane piece kaflowe z epoki.
Neogotycki zakątek przedwojennej Marszałkowskiej
Ponad 120-letnia kamienica posiada także olbrzymią wartość jako ,,świadek historii’’. Postawiona w trakcie zaborów w gubernialnym mieście Imperium Rosyjskiego, przetrwała następnie dwie wojny światowe i stanowiła integralny element Warszawy jako stolicy II Rzeczypospolitej i potem Polskiej Republiki Ludowej. Jest unikalnym reliktem zabudowy dawnej Marszałkowskiej, która gęstością czynszowej zabudowy oraz typem architektury oddawała urbanistyczną specyfikę Śródmieścia pierwszej połowy XX w., sama stanowiąc jego funkcjonalne centrum. Ulica skupiała na sobie życie handlowe i kulturalne, pełna była ruchu pieszych i pojazdów, neonów i wystaw sklepowych w przyziemiach, a dla warszawiaków stanowiła wyraz europejskich aspiracji ich miasta. Jak wspomina Stanisław Gieysztor: ,,w przekonaniu przeciętnego warszawiaka była ulicą europejską, długą i prostą, miała wielkie wystawy sklepowe, szeroką jezdnię, betonowe chodniki, z obu stron pięknie rozrośnięte klony i akacje, ruch konny i pieszy mogący się równać z innymi stolicami.’’ Dominowały bogato zdobione kamienice o wewnętrznych podwórkach-studniach, lecz różnorodnej szacie architektonicznej. Kamienica Rothberga razem z sąsiednimi domami nr 68 i 72 – wybudowanymi kilka lat później w purystycznej odmianie neogotyku warszawskiego, zbliżonej do tzw. stylu wiślano-bałtyckiego, który według Roguskiej nawiązywał do ceglanego gotyku Pomorza i Północnego Mazowsza – tworzyły neogotycki zakątek na architektonicznej mapie Warszawy. Jedna z kamienic Taubenhausa (nr 72) o rozpoznawalnej pomarańczowej licówce przetrwała zresztą do dzisiaj i przeszła niedawno remont, który odtworzył zdegradowany detal. Analogiczne rozwiązanie w kwestii kamienicy Rothberga przywróciłoby blask neogotyckiemu zakątkowi.
Na burzliwych falach historii
Przedwojenni lokatorzy kamienicy rekrutowali się z zamożnego mieszczaństwa oraz inteligencji, wpisując się w obraz tkanki społecznej ówczesnej Marszałkowskiej. Udało nam się ustalić, że mieszkali tu m. in.: lekarz internista Ignacy Grundzach, dr Hilary Borchard czy adwokat i nauczyciel akademicki Edward Muszalski. Praktykę prowadziła Zofia Bohdanowicz, zasłużona doktor medycyny, badaczka, nauczycielka i bibliotekarka. Odnotowaliśmy dwa zakłady pogrzebowe, Warszawski Klub Szachowy, a także skład maszyn do pisania i liczenia H. Loewenberga. Znamienny dla statusu budynku – i całej ulicy – był fakt ulokowania w niej filii słynnej kawiarni ,,Ziemiańska’’. Interpretując zatem zabytek jako historyczną przestrzeń życia społeczno-kulturalnego dostrzegamy kolejne walory dziedzictwa kamienicy Rothberga.
Jak wynika z relacji Ryszarda Pomykały, w trakcie okupacji niemieckiej pomiędzy domami nr 68 i 66 istniało tajne przejście w murze, ukryte za szafą w jednym z mieszkań. Wykorzystywali je uciekinierzy z okolicznych łapanek hitlerowskich. Jeszcze dzisiaj z podwórka bloku nr 68 można dostrzec ubytek w północnej ścianie domu nr 66 w miejscu dawnego przejścia. W sierpniu 1944 r. powstańcy zdobyli odcinek ulicy Marszałkowskiej między pl. Zbawiciela a skrzyżowaniem z Al. Jerozolimskimi, za którego utrzymanie odpowiadał przede wszystkim Batalion ,,Iwo’’ ze sztabem przy Marszałkowskiej 74. Wzdłuż ulicy zbudowano wtedy kilka barykad – jedna z nich, ułożona z płyt chodnikowych na kształt litery ,,L’’ i wzmocniona dwoma wagonami tramwajowymi, przegrodziła narożnik Marszałkowskiej i Wilczej. Co ciekawe w jednym z tramwajów urządzono po wojnie jadłodajnię. Interesujący nas budynek również dotrwał do 1945 r., w skali zniszczeń Warszawy – w dobrym stanie. W trakcie walk zniszczeniu uległ jednak charakterystyczny sześcioboczny hełm zwieńczony sterczyną w partii narożnika. Remont dachu i stropów został prywatnie wykonany przez mieszkańców, dając wyraz oddolnej inicjatywie społecznej, dźwigającej z gruzów Warszawę 1945 roku. Ponadto już w 1945 r. odrodziła się funkcja usługowo-rzemieślnicza kamienicy. Można było tu kupić pasy parciane, noże i piły, działał warsztat szewski, a rzemieślnik W. Antoszewski przyjmował specjalistyczny sprzęt do naprawy. Sami lokatorzy niejednokrotnie musieli radzić sobie bez – a nawet przeciw – nowej władzy, której nadrzędnym celem stała się realizacja własnych projektów urbanistycznych, tj. budowy Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej oraz Pałacu Kultury i Nauki, rozumianych jako sprzeciw wobec dziedzictwa przedwojennego budownictwa. Kierując się powyższym, wyburzyła ona część zachowanych przy ulicy domów. Neogotycki ostaniec spod nr 66 uniknął wprawdzie tego losu, lecz w latach 50. doszczętnie skuto sztukaterię obu jego fasad i pokryto brzydkim tynkiem. Mimo, że jeszcze później domagano się jego rozbiórki jako ,,bezwartościowego architektonicznie’’(!), a pracownia ,,War-Cent’’ przygotowała nawet koncepcję zabudowy wolnej działki, budynek przetrwał do dnia dzisiejszego, skrywając pod szarym tynkiem moc dziedzictwa i doświadczeń. Wszak ,,pamięta’’ on zarówno carską żandarmerię, jak i bywalców ,,Ziemiańskiej’’, tramwajową barykadę powstańczą czy peerelowskie defilady czołgów. Niech zapamięta i nas.
W ostatnich latach budynek doczekał się tylko drobnych technicznych remontów. Mimo apeli o renowację, w tym umieszczenia domu na czele listy 50 śródmiejskich obiektów do rewaloryzacji przez Zespół Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa Warszawy , miasto zasłaniało się brakiem funduszy. Temat zaniedbanej kamienicy powrócił trzy lata temu, kiedy członek naszego stowarzyszenia, Przemysław Pawlak, nagłośnił sprawę ciężkiego położenia materialnego mieszkanki śp. Sabiny Rzeczkowskiej. Kobieta niosąca niegdyś pomoc Powstańcom, sama znalazła się w potrzebie. Dzięki akcji Pawlaka udało się nie tylko zebrać potrzebne pieniądze, ale i przypomnieć o istnieniu w sercu miasta zabytkowej kamienicy, której– do dzisiaj niestety – nie przywrócono m. in. wawelskiej dekoracji okien, szczytu schodkowego czy narożnej sterczyny. Ten stan rzeczy powinien ulec jak najszybszej zmianie. I dlatego jako stowarzyszenie działające na rzecz ochrony warszawskiej tkanki historycznej, złożyliśmy przed kilkoma dniami wniosek o wpis do rejestru zabytków.
Bibliografia
1. S. Gieysztor, Moja Warszawa, Warszawa 2010.
2. J. S. Majewski, Wawelski neogotyk, ,,Gazeta Stołeczna’’, 1 VI 1995.
3. M. Omilanowska, Architekt Stefan Szyller 1857-1933, Warszawa 2008.
4. J. Roguska, Neogotyk w architekturze warszawskich kamienic, ,,Kronika Warszawy’’, 1987, nr 3/4.
5. J. Zieliński, Atlas dawnej architektury ulic i placów Warszawy, t. X, Warszawa 2004