Hasło „Sprawiedliwość dla Jolanty Brzeskiej” nie musi być puste – walka o prawo do mieszkania musi trwać!

Mieszkalnictwo  Reprywatyzacja  8 listopada 2024

Nasz komentarz w sprawie umorzenia śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Hasło „Sprawiedliwość dla Jolanty Brzeskiej” nie musi być puste – walka o prawo do mieszkania musi trwać!

Umorzenie wznowionego kilka lat temu śledztwa ws. śmierci Jolanty Brzeskiej to ostateczny koniec szans na to, że ktokolwiek poniesie odpowiedzialność za zabójstwo współzałożycielki i działaczki Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Co gorsza, na tym etapie brak też widoków na to, żeby osoby, które przyczyniły się do niedopuszczalnych zaniedbań prawdopodobnie w pełni świadomie sabotując śledztwo, na jego początkowym etapie mogły zostać za to ukarane.

Warto jeszcze raz przytoczyć kilka faktów z życia i śmierci Brzeskiej i późniejszych wydarzeń, żeby uświadomić sobie, że cała ta historia to materiał na akt oskarżenia wobec złej woli i bezradności państwa polskiego. W tym momencie ciężko już nawet mieć nadzieję, że ewentualne ponowne wznowienie śledztwa coś by dało, skoro przez 13 lat prokuratura mimo szeregu ekspertyz, 50 opinii biegłych i przesłuchania 300 świadków nie była w stanie nikomu przedstawić zarzutów. Skoro tak, domagajmy się sprawiedliwości dla Brzeskiej przez lepszą politykę mieszkaniową i ochronę dla ofiar nieuczciwych właścicieli. M.in. dzięki zaangażowaniu takich ludzi jak Brzeska udało się doprowadzić do zatrzymania zwrotów budynków z lokatorami, ale kryzys mieszkaniowy trwa w najlepsze przy całkowitej bierności rządu i władz Warszawy – czas to zmienić.

Za każdym razem, gdy pisze się o Jolancie Brzeskiej, warto przypomnieć, że nie była to postać anonimowa, tylko jedna z wiodących postaci warszawskiego ruchu lokatorskiego, zaangażowana nie tylko w walkę w swojej własnej sprawie, ale również udzielająca wsparcia i porad prawnych innym lokatorom z reprywatyzowanych kamienic. Brzeska brała też udział w protestach lokatorskich, swój sprzeciw wobec polityki władz Warszawy wyrażała również w trakcie posiedzeń Rady Miasta. Już samo to wskazuje, że celem okrutnego morderstwa było nie tylko uciszenie „uciążliwej” lokatorki, ale również zastraszenie innych osób działających w warszawskim ruchu lokatorskim.

Gdy kamienica Brzeskiej przy Nabielaka 9 została zreprywatyzowana, lokatorzy ze zwracanych przez warszawski samorząd kamienic nie mogli liczyć na żadną pomoc ze strony miasta. Mimo tego, że mieszkańcy lokali objętych roszczeniami mieli zawarte ważne umowy najmu, władze miasta umywały ręce i zostawiały lokatorów na łaskę nowych właścicieli. Na pomoc nie mógł liczyć nikt, nawet najubożsi lokatorzy. Po reprywatyzacji okazało się, że rodzina Brzeskiej trafiła najgorzej jak mogła – nowymi zarządcami budynku okazali się siejący postrach wśród warszawskich lokatorów Marek Mossakowski i Hubert Massalski. Od razu po zwrocie budynku w 2006 r. podnieśli czynsze, a rodzinie Brzeskiej wytoczyli proces eksmisyjny (bez żadnych podstaw prawnych do takiego działania) i zaczęli zastraszać lokatorów, próbując m.in. włamać się do mieszkania Brzeskiej z wykorzystaniem szlifierki kątowej. W odpowiedzi na zgłoszenia rodzina Brzeskiej usłyszała od policji tylko, że z nowymi zarządcami „trzeba się dogadać”. Kilka miesięcy po próbie włamania zmarł mąż Brzeskiej, ale Jolanta postanowiła kontynuować swoją walkę o prawo do mieszkania działając w ruchu lokatorskim i składając kolejne pisma do sądu w swojej własnej sprawie.

1 marca 2011 r. walka Jolanty Brzeskiej została przerwana w najbardziej brutalny możliwy sposób. Na polanie w Lesie Kabackim tego samego dnia znaleziono zwęglone zwłoki kobiety.

Identyfikacja zwłok miała miejsce dopiero 6 dni od tego zdarzenia, a policja nie zgromadziła i nie zabezpieczyła kluczowych dowodów takich jak nagrania z monitoringu. Nie przeprowadzono praktycznie żadnych czynności na miejscu zbrodni. Nie przesłuchano osób, z którymi zmarła pozostawała w konflikcie. Przez pierwszych kilka miesięcy śledztwo było prowadzone w kierunku potwierdzenia hipotezy o samobójstwie, którą można było bardzo szybko wykluczyć, opierając się na przesłuchaniach znajomych Brzeskiej. Dwa lata po śmierci Brzeskiej śledztwo zostało umorzone. Mimo wszczęcia śledztwa w tej sprawie nikomu nie przedstawiono zarzutów z tytułu rażących zaniedbań w sprawie dotyczącej morderstwa.

We wrześniu 2016 r. śledztwo zostało wznowione, ale, jak się okazuje, prokuratorom ponownie nie udało się znaleźć dowodów, które dałyby podstawę do przedstawienia zarzutów.  Z komunikatu prokuratury dowiadujemy się, że „dowody zebrane w każdym z wątków są jedynie poszlakami, które nie pozwalają rozstrzygnąć w sposób niebudzący wątpliwości, czy doszło do zabójstwa, samobójstwa, czy nieszczęśliwego wypadku”. Cała treść komunikatu wskazuje na to, że w istocie jedyna realna opcja zakładana przez śledczych to zabójstwo, ale wobec braku odpowiedniego materiału dowodowego śledztwo można było tylko umorzyć – dodatkowe czynności nie pozwoliły na naprawienie początkowych zaniedbań.

Nie ma co się oszukiwać, rozliczanie reprywatyzacji nie będzie wysoko na liście priorytetów aktualnego rządu (pozdrawiamy Hannę Gronkiewicz-Waltz zasiadającą w Europarlamencie). Lata zastraszania zakończone brutalnym zabójstwem prawdopodobnie ujdą sprawcom płazem. Ale hasło „Sprawiedliwość dla Jolanty Brzeskiej” nie musi być puste – walka o prawo do mieszkania musi trwać!

Autor tekstu: Mikołaj Paja

Udostępnij