Co dalej z Halą Gwardii?
Dialog konkurencyjny prowadzony przez miasto w sprawie zagospodarowania Hali Gwardii. Całość postępowania można podsumować porzekadłem, iż „wiele musi się zmienić, aby wszystko zostało po staremu”: po ponad 3 latach „dialogu” ofertę złożył… tylko dotychczasowy operator Hali: CBR Events. Nie oznacza to jednak utrzymania dotychczasowej formuły tego miejsca – dzierżawca ma wielkie plany co do przyszłości Hali.
Jest także w projekcie parę rzeczy, które oceniamy dobrze. Skutkiem naszych działań, udało się uratować bazar przy południowej ścianie hali, który jest uwzględniony w projekcie. Mamy nadzieję, że będzie to w dalszym ciągu miejsce autentycznego warszawskiego handlu, a nie listek figowy na zgentryfikowanej Hali. Ocenić pozytywnie należy także objęcie planem placu Wielopole, gdzie aktualnie jest szutrowy parking wyglądający jak wehikuł czasu do lat 90. Pod placem ma powstać parking podziemny. Tak uwolniona przestrzeń ma być przeznaczona na strefę rekreacyjną.
Czy jednak ogół proponowanych zmian nas cieszy? W żadnym razie. Dwa ostatnie punkty to raczej „dobra mina do złej gry” i szukanie pozytywów mimo wszystko. Jesteśmy przekonani, że gdyby nie nasze działania, mobilizacja mieszkańców i restauratorów, targ obok Hali zniknąłby z krajobrazu miasta.
Jakie jest zatem nasze stanowisko? Niezmienne. Jesteśmy zaniepokojeni działaniami Ratusza wokół Hali Gwardii. Wydaje się ono być zakorzenione w neoliberalnym podejściu do zarządzania opartym na prywatyzacji zysków i upublicznieniu kosztów. Przedstawiona koncepcja przeczy słowom przedstawicieli CBR Events, że chcą Hali takiej jak „Mercado da Riberia w Lizbonie, londyński Borough Market, nowojorski Chelsea Market, lyońskie Les Halles De Bocuse, Mercado Boqueria w Barcelonie”. Czy władze któregoś z tych miast zdecydowałyby się na poważną ingerencję w te obiekty bez konsultacji społecznych, nie mówiąc już o poufnej formie postępowania, jaką jest dialog konkurencyjny? Czy poczyniono koncesje na rzecz drobnych kupców? Nie wiemy tego, ale wszystko wskazuje na to, że nie. Warunek Miasta wykluczający handel wielkopowierzchniowy to poprzeczka leżąca praktycznie na ziemi, acz dla warszawskich radnych zdaje się on być wystarczający.