8 mitów o Miasto Jest Nasze
Odkąd prowadzimy naszą działalność (a za chwilę stuknie nam 10 lat) narosło sporo mitów na temat tego kim jesteśmy i co robimy. Część z nich jest czystą złośliwością, część może być przejawem zwykłej niewiedzy. Postanowiliśmy zatem zebrać je i zbiorczo się do nich ustosunkować.
1. Nic w życiu nie robią i tylko popijają sojową latte na placu Zbawiciela!
Chociaż nie posiadamy szczegółowego rejestru profesji naszych członków to zapewniamy, że znakomita większość aby w ogóle mogła cokolwiek zrobić pro bono dla stowarzyszenia to najpierw najnormalniej w świecie musi zapracować na swoje utrzymanie. Ten nawet dość zabawny mit o tym, że bycie społecznikiem w MJN oznacza wieczne chillowanie na Zbawiksie wziął się zapewne stąd, że część naszych koleżanek i kolegów tak jak wielu innych warszawiaków po prostu lubi to miejsce i po pracy czasem tam chodzimy. Sojowa latte? W wewnętrznej ankiecie na reprezentatywnej próbce nikt nie przyznał się do regularnego spożywania tego cymesu.
2. Soros ich finansuje / żyją z grantów jak paniska!
Jak my byśmy chcieli aby Soros nas finansował… niedawno jako OPP (organizacja pożytku publicznego) występowaliśmy o środki z Narodowego Instytutu Wolności, ale też nic nie dostaliśmy w przeciwieństwie do wielu znajomych królika.
Smutna prawda jest taka, że nasza siedziba mieści się w suterenie, do której wejście prowadzi przez piwnicę, a skarbnik to najmniej wdzięczna funkcja w zarządzie stowarzyszenia – wieczne próby związania końca z końcem oraz trudna sztuka przelewania z próżnego w jeszcze bardziej próżne. Jest mnóstwo korzyści i benefitów z bycia członkiem Miasto Jest Nasze (poznanie wspaniałych ludzi, satysfakcja ze społecznikowskiego działania, imprezy itp.), ale z pewnością nie natury finansowej. Żyjemy głównie ze składek i darowizn, ale zasadniczo wszystko idzie na bieżące utrzymanie czy organizację naszych akcji. Szampan i kawior wyłącznie z prywatnych środków.
3. Współpracują po cichu z Trzaskowskim w ramach pozorowanych konsultacji miejskich!
Niejednokrotnie gdy najnormalniej w świecie pochwalimy za coś Trzaskowskiego lub miejskich urzędników od razu w komentarzach dostajemy etykietkę koncesjonowanego ruchu miejskiego, który w zaciszu gabinetów rzekomo dogaduje się w sprawie jakichś progresywnych zmian w stolicy zapewne przytulając za to niezłą kasę. Oczywiście ma to tyle wspólnego z prawdą co bajki z mchu i paproci. Mimo swej polityczności staramy się być sprawiedliwymi recenzentami działań miasta i tam gdzie faktycznie jest za co chwalić – chwalimy. Po prostu, bez żadnej ukrytej agendy.
4. To cyngle PiS-u – niech się odczepią od Trzaskowskiego!
Awers i rewers tej samej monety. Gdy tylko krytykujemy Trzaskowskiego zaraz rozmaitej maści komentatorzy nazywają nas cynglami PiS-u gdyż w Polsce AD 2023 najwyraźniej nie da się być członkami innych klubów niż PiS i PO. Głęboko sprzeciwiamy się takiej postawie i wierzymy, że jest jeszcze nadzieja, że nie zawsze w Polsce będą rządzić tylko jedni albo drudzy. Z PiS-em zresztą nam bardzo nie po drodze – krytykowaliśmy rządzących z wojewodą Radziwiłłem na czele setki razy. W szczególności, uważamy, że polityka rządu niszczy samorządność i działania niezależnych organizacji pozarządowych.
5. Czemu Miasto Jest Nasze zamiast kwestią x nie zajmie się kwestią y? To dużo ważniejszy temat!
Bardzo chcielibyśmy móc reagować na każdą zgłaszaną przez Was aferę czy problem odpisując „Nasi najlepsi ludzie już nad tym pracują!”, ale rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Zaangażowanie poszczególnych członków w różne sprawy jest wypadkową ich własnych możliwości zawodowych, indywidualnych wyborów i potrzeb organizacji. Spraw jest zawsze za dużo, a ludzi za mało, zwłaszcza, że jak pisaliśmy powyżej nikt nam za to nie płaci, a zasadniczo zajmujemy się różnymi tematami w czasie wolnym od pracy, którego za dużo nie ma. Natomiast zachęcamy z tego miejsca do kontaktowania się z nami i samodzielnego angażowania się. Nawet jeśli sami nie damy rady zająć się danym tematem chętnie podpowiemy Ci co i jak można zrobić. Nie trzeba być członkiem stowarzyszenia aby uzyskać od nas wsparcie i pomoc.
6. Miasto Jest Nasze nie powinno iść w politykę tylko pozostać ruchem miejskim!
Specyfika naszej działalności jest taka, że tak naprawdę polityka uderza nas codziennie z każdej strony przy każdej okazji – czy walczymy o tramwaj czy przeciwko wycinkom drzew i tak mniej lub bardziej taka akcja ociera się o funkcjonowanie urzędów i regulacje prawne. Nie da się realnie walczyć o zmiany w mieście bez wejścia w tej czy innej formie w politykę. W naszym stowarzyszeniu są zresztą różne postawy w tym względzie. Część osób stroni od polityki angażując się w mrówcza pracę u podstaw, często na poziomie konkretnej dzielnicy (wielka chwała im za to!), ale są też osoby, które chcą aktywnie działać w polityce, startować w wyborach i (oby!) pełnić funkcje publiczne. Zaznaczamy – jest u nas miejsce dla wszystkich i nikt nikogo nie zmusza aby startować w wyborach wbrew swojej woli.
7. Miasto Jest Nasze jest zbyt lewackie!
Nasze stowarzyszenie często jest etykietowane jako „lewactwo” co w polskiej rzeczywistości niestety szczególnie nie dziwi. Termin ten jest stosowany jako uniwersalna pałka na każdy pomysł inny niż zgłaszany przez PiS lub PO, a już szczególnie to śmieszy gdy walczymy o rozwiązania całkowicie nieideologiczne (np. pierwszeństwo pieszych czy wspieranie komunikacji zbiorowej) dawno funkcjonujące w miastach Europy zachodniej, powszechnie akceptowane przez partie z każdej strony sceny politycznej. Mamy zresztą w stowarzyszeniu od wielu lat swoje „konserwatywne kotwice” – osoby, które zapewne nie określają swojej tożsamości jako lewicowej, a które po prostu zgadzają się z tym, że sprawy miejskie, o które zabiegamy w swej zasadniczej większości są apolityczne – ani prawicowe ani lewicowe.
8. W MJN nikt nie ma prawa jazdy, jesteście aktywistami rowerowymi i nienawidzicie samochodów!
To oczywista nieprawda. Mnóstwo osób w naszym stowarzyszeniu ma nie tylko prawo jazdy, ale nawet, o zgrozo, wiele z nas posiada auto. Jest wśród nas nawet organizator rajdów pojazdów zabytkowych a my kochamy zabytki, także zabytki techniki motoryzacyjnej. Jednak uważamy też, że transport w mieście powinien być zrównoważony i konieczny jest rozsądny kompromis w ramach infrastruktury drogowej, żeby zmieściła się jezdnia dla aut i droga dla rowerów, wygodny chodnik dla pieszych, a to wszystko nie kosztem zieleni miejskiej. Podsumowując – rowery cargo są fajne, ale jak każdy człowiek sami też czasem korzystamy z aut dostawczych i rozumiemy związane z motoryzacją zarówno problemy jak i korzyści.