Piekło w mieście – diabeł tkwi w betonie.
Jednym fala upałów kojarzy się co najwyżej z lekkim dyskomfortem i przyczynkiem do towarzyskich westchnień, dla drugich spacer do sklepu bezdrzewnym chodnikiem lub podróż autobusem z usterką klimatyzacji może oznaczać nawet wyrok śmierci.
Wysokie temperatury niosą ze sobą szereg zagrożeń – od suszy rolniczej, zagrożenia pożarowego, braku wody i energii elektrycznej, po bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców.
Żar leje się z nieba
Co roku w Polsce i na świecie padają kolejne rekordy temperatur, a liczba dni upalnych sukcesywnie rośnie. W raportach rocznych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej ostatnie pięć lat nieustannie figuruje jako najgorętsze od początku historii monitorowania klimatu w Polsce. Wniosek jest jeden – jest coraz cieplej. Między 1970 r., kiedy nakręcono słynną scenę z “Hydrozagadki”, a 1990 r. mieszkańcy Warszawy i okolic doświadczali upałów powyżej 30 stopni średnio przez 11 dni w roku (według innych źródeł 4). Dziś takich dni jest ponad dwa razy więcej (średnio 23). Do 2060 r. spiekota w mieście nie będzie odpuszczać nawet przez 30-40 dni.
Polska pustynnieje
Według oceny Ministerstwa Środowiska w ciągu najbliższych 10 lat województwo łódzkie będzie pustynnieć. Tegoroczne upały oraz deficyt opadów spowodowały kryzys także w Skierniewicach, gdzie w kranach zabrakło wody. W 2020 r. ograniczenie zużycia wody zostało wprowadzone aż w 169 gminach. Fala ekstremalnych upałów nawiedziła także m.in. Indie oraz Kanadę i północno-zachodnie wybrzeże USA. Temperatura w niektórych regionach przekroczyła tam 50 stopni Celsjusza, nie spadając poniżej 30 stopni nocą. Z powodu suszy musiano ewakuować niektóre indyjskie wsie, z kolei w Kanadzie w pierwszych dniach upałów odnotowano prawie 500 zgonów na skutek przegrzania organizmu. W Australii upały są odpowiedzialne za więcej zgonów niż jakikolwiek inny kataklizm naturalny.
Koniec czterech pór roku?
Obecnie w Polsce przez większą część roku cierpimy z powodu suszy, fal gorąca i pożarów, a pozostały czas walczymy ze skutkami podtopień i powodzi. To rezultat trwałego antropogenicznego przeobrażenia klimatu, w wyniku którego w Polsce zanika jesień i wiosna pozostawiając jedynie dwie pory roku: ciepłą i suchą oraz chłodniejszą i deszczową. Dodatkowo obserwujemy ekstremalne wahania zjawisk atmosferycznych. Gwałtowne ulewy, burze, gradobicia, długotrwałe susze i huragany, których obecnie doświadczamy to objawy kryzysu klimatycznego. Ale nie tylko.
Diabeł tkwi w betonie
Kryzys klimatyczny uwidocznił i pogłębił nierozwiązane od dekad problemy naszych miast. Przede wszystkim ten, że miasta takie jak Warszawa cierpią na niedostatek zieleni, a tym samym nadmiar betonu. Jest za mało drzew, krzewów, wysokich traw i łąk, aby ochłodzić miasto kiedy nadchodzi taka potrzeba. Zurbanizowane przestrzenie w większości pokrywa skorupa z utwardzonych nawierzchni: jezdni i chodników.
Beton i asfalt zamiast odbijać promienie słoneczne wzorem drzew i krzewów, pochłaniają je, a nagrzawszy się do wysokich temperatur, stopniowo uwalniają zmagazynowane ciepło. W mieście temperatura bywa o kilka (a nocą nawet kilkanaście) stopni wyższa niż na terenach wiejskich czy w lasach. Efekt ten nazywany jest miejską wyspą ciepła. Ciepło uwalniane jest nie tylko z podłoża, ale także z elewacji budynków. Rozgrzany beton promieniuje jeszcze przez wiele godzin po zachodzie słońca, nie dając wytchnienia po całodziennym skwarze.
Tropikalne noce
W ten sposób dorobiliśmy się w Polsce nocy tropikalnych, podczas których temperatura nie spada poniżej 20, a nawet 25 stopni Celsjusza. Dodatkowo, utwardzone nawierzchnie prawie nie przepuszczają wody opadowej, która zamiast stopniowo wsiąkać w ziemię, zasilając wszystkie mijane po drodze ekosystemy, drzewa, rośliny i wody gruntowe, gwałtownie spływa po powierzchni, zostawiając za sobą suchy grunt i zalewając tereny położone najniżej. Tendencyjną reakcją samorządów jest inwestowanie publicznych pieniędzy w drogie modernizacje sieci odpływowej i poszerzanie kanałów burzowych, ale są to tylko próby leczenia objawów a nie przyczyn.
Aby problem rozwiązać musimy uwolnić spod betonu znaczne powierzchnie miasta i objąć szczególną ochroną drzewa i tereny zielone oraz błękitno-zielone, takie jak naturalne bagna i mokradła.
Dlaczego samorządy nie reagują?
W ostatnich tygodniach lipca temperatury w Polsce były wyższe niż w Turcji i Hiszpanii. Według prognoz Ministerstwa Zdrowia w ciągu 80 lat umieralność z powodu stresu cieplnego w kraju wzrośnie nawet o prawie 300%. Musimy przygotować nasze miasta, bo będzie tylko gorzej. Jeśli komuś nadal brakuje motywacji, to warto wziąć pod uwagę, w jakim wieku sami będziemy za kilka dekad i czy przypadkiem nie znajdziemy się w grupie najwyższego ryzyka pośród półtoramiesięcznej fali ukropu.
Dlatego tak istotne są zdecydowane działania teraz. Domagajmy się od polityków i samorządów szeroko zakrojonych inwestycji – równocześnie systemowych długofalowych projektów adresujących kryzys klimatyczny jak i lokalnych, realizowanych w wysokim priorytetem czasu, jak np. obywatelskie demontowanie chodników w Rotterdamie. Ta wspaniała inicjatywa radnych Rotterdamu zaowocowała przeobrażeniem betonowych przestrzeni miejskich w ogródki utrzymywane przez lokalne społeczności. Niestety, nawet jeśli uda nam się zatrzymać zmiany klimatyczne na w miarę bezpiecznym poziomie, fali upałów będzie więcej. Ale problem urośnie, jeśli nic z nim nie zrobimy.
Twój głos ma znaczenie
Informowanie i chronienie obywateli jest przede wszystkim rolą administracji publicznej. Instytucje państwowe posiadają dane, w tym raporty IMGW o postępujących zmianach klimatu, jednak próżno szukać skoordynowanych działań na poziomie miejskim czy krajowym, mających na celu przeciwdziałanie kryzysowi klimatycznemu oraz zabezpieczenie i ostrzeganie mieszkańców przed jego skutkami. Trudno się dziwić, kiedy nawet urzędnikom państwowym na najwyższych szczeblach zdarza się odrzucać wiedzę naukową – przypomnijmy, że jeszcze w 2013 r. prezydent Andrzej Duda publicznie wyrażał swoją ignorancję klimatyczną, myląc pogodę z klimatem i podważając działalność ludzką jako podstawową przyczynę zmian. Naciskajmy więc na władze i wspierajmy tych polityków, którzy dostrzegają problem kryzysu klimatycznego i dążą do tego, by go rozwiązać.
Autorem artykułu jest Przemek Ostaszewski
Fot główne: TwojaPogoda.pl
Przypisy: