Seksizm w Centrum Lokalnym na Żoliborzu!
Komisja kultury dla dzielnicy miała wnieść odrobinę nadziei i radości dla Żoliborzan. Tymczasem wybuchł skandal.
Jako przewodnicząca komisji zajmującej się kulturą staram się inspirować działania kulturotwórcze, ale jednocześnie zwracać uwagę na niedociągnięcia w działaniach zarządu oraz na sytuacje noszące znamiona nieprawidłowości. Na poziomie dzielnicy organem władzy wykonawczej (dzielnicowym „rządem”) jest zarząd – burmistrz i jego zastępcy – wybierany przez radnych. Za kontrolę nad działaniami zarządu, a także za ogólne kierunki działania urzędu dzielnicy, odpowiadają komisje tworzone przez radnych.
Zakładaliśmy, że przy obecności nowo powołanej wiceprezydent miasta Aldony Machnowskiej-Góry dowiemy się, jaki plan ma miasto na utworzenie żoliborskiego domu kultury. Zapraszana była na spotkanie z nami – radnymi, od wielu miesięcy i wreszcie potwierdziła swoją obecność. Dom kultury to jeden z trzech głównych punktów wyborczych prezydenta Trzaskowskiego dla Żoliborza. Zbliżamy się do połowy kadencji – mieliśmy nadzieję, że wreszcie usłyszymy konkrety.
Kultura w dzielnicy, a pandemia
Okres pandemii mocno ograniczył nasze możliwości kontroli tego, co dzieje się w urzędzie, jakie działania są podejmowane przez zarząd i podległe mu wydziały. Względem niektórych, jak w przypadku wydziału kultury, zachowujemy daleko idącą wyrozumiałość. Nie zwołujemy komisji, o ile nie uznajemy tego za konieczne – w końcu opiekujemy się obszarami kultury i ochrony środowiska, które nie grają pierwszoplanowej roli w dobie pandemii.
Pod koniec września odbyliśmy wizję lokalną w budowanym przeszło dwa lata pawilonie Centrum Lokalnego Plac Grunwaldzki. W październiku miało ono zostać otwarte dla mieszkańców. Pech chciał, że zbiegło się to w czasie z wejściem Warszawy do pandemicznej żółtej strefy. Budynek praktycznie został wyłączony z użytku. Czy taki sam los musiał spotkać samą instytucję, jaką jest Centrum Lokalne oraz zatrudnionych w nim pracowników? Nurtowani tym pytaniem, pod koniec listopada postanowiliśmy sprawdzić, co stoi na przeszkodzie w funkcjonowaniu miejsca. Możliwa jest przecież praca w trybie zdalnym, zdalna nauka – czemu w trybie zdalnym nie możemy współdziałać z sąsiadami?
Animatorki w Centrum lokalnym
Jeszcze w sierpniu na drodze konkursu wiceburmistrz Kozłowska wyłoniła dwie animatorki, które miały nawiązać kontakt z mieszkańcami i zbudować z nimi formę funkcjonowania centrum. Ich umowa obejmowała okres do połowy grudnia. Dzielnica Żoliborz płaciła za ich pracę i czas. Panie spotkały się z dużym odzewem ze strony mieszkańców, który pomimo rozwijającej się pandemii nie zmalał. Ideą miejsca miała być integracja mieszkańców Żoliborza – tych z nowej części, ale również i starej. Kontrolę nad Centrum Lokalnym miał przejąć trzyosobowy Zespół Komunikacji Społecznej przy Urzędzie Dzielnicy.
Od końca września do końca listopada żadne z zaproponowanych przez animatorki 21 wydarzeń się nie odbyło. Animatorki skarżyły się na niedostateczny kontakt z przełożonym, co paraliżowało ich pracę. Większość z wydarzeń mogła być przeprowadzona w sposób dostosowany do warunków pandemicznych. Kierownik nie pozwolił uruchomić żadnej z inicjatyw, przejął kontakt do większości osób, które zgodziły się za darmo zorganizować atrakcje dla mieszkańców, a następnie zraził ich do współpracy. Taki los spotkał m.in. Punkt Sąsiedzkiej Wymiany Roślin. Problem zgłoszony do zarządu dzielnicy został zbagatelizowany. Pierwszy mail wysłany od koordynatorek do wiceburmistrz pozostał bez odpowiedzi, drugi, wysłany na adres sekretariatu, spotkał się z odpowiedzią, że wszelkie wątpliwości muszą być wyjaśniane przy obecności pana kierownika.
Nowy kierownik i paraliż Centrum Lokalnego
Stanowisko kierownika Zespołu Komunikacji Społecznej nie miało szczęścia w tej kadencji – osoba kierująca zespołem w poprzedniej kadencji opuściła stanowisko, kolejna osoba wyłoniona na drodze konkursu po długim okresie wakatu zrezygnowała po kilku miesiącach pracy. Wreszcie Zarząd dzielnicy postanowił obsadzić stanowisko na drodze przesunięcia urzędnika – z wydziału sportu Urzędu Dzielnicy Ochota do naszego Zespołu Komunikacji Społecznej. To powszechna praktyka. Raz zatrudniony urzędnik, jeśli zachodzi taka potrzeba, może być przesunięty do dowolnej dzielnicy i właściwie na dowolne stanowisko. Takie szachy! Procedura pozwalająca na szybkie i proste uzupełnienie wakatu.
Na komisji kierownik zespołu ds. komunikacji społecznej przyznał, że faktycznie przez dwa miesiące nie był w stanie odpowiedzieć na liczne kierowane do niego maile. Jak się okazało, tych bez odpowiedzi było około trzydziestu. Tematyka obejmowała takie kwestie jak godziny otwarcia boiska do koszykówki, zakup podstawowego wyposażenia jednostki kulturalnej (od elementów takich jak przedłużacz po gry planszowe dla dzieci). Niby proste, a jednak z każdego tematu można zrobić kwestię skomplikowaną.
Czy rzeczywiście żadne imprezy nie mogą się odbywać w trakcie pandemii?
Pandemia dała świetny argument za tym, aby wytłumaczyć każde „nie da się” sytuacją panującą w kraju. Przewodniczący rady dzielnicy w wywiadzie „Gazety Żoliborza” skomentował, że brak realizacji zaplanowanych wydarzeń w Centrum Lokalnym ma prostą przyczynę – żadne imprezy nie mogą się odbywać w trakcie pandemii. Problem polega na tym, że nasze lokalne PO rozumie działania w obszarze kultury tylko jako „organizację imprez”. Pomija ideę warsztatów, dyskusji, prelekcji online, spacerów, aktywności na świeżym powietrzu.
Przypomnijmy też, że domy kultury oraz biblioteki zostały zamknięte dopiero po 7 listopada. Na stronie urzędu miasta czy domów kultury pozostałych dzielnic możemy zapoznać się z całkiem bogatą ofertą wydarzeń dostosowanych do warunków pandemicznych. Wg nas czystą niegospodarnością jest sytuacja, w której tłumiony jest potencjał dwóch zatrudnionych i opłacanych osób.
Próba wyjaśnienia sprawy określona prowokacją
Centrum Lokalne mogło przysłużyć się poprawie jakości przeprowadzanych w listopadzie konsultacji w sprawie strefy płatnego parkowania. Plany strefy zostały wystawione w bibliotekach i w Centrum Lokalnym, o czym większość mieszkańców nie wiedziała. Nie przygotowano koordynatorek do merytorycznych rozmów z mieszkańcami na ten temat, oczywiście na pytania mógłby odpowiadać również pracownik Zarządu Dróg Miejskich, gdyby zostało im to zaproponowane.
Zarząd dzielnicy wydał się zaskoczony całą dyskusją, pomimo że punkty obrad publikowane są na tydzień przed posiedzeniami komisji i rozsyłane do wszystkich zaproszonych osób. Poruszenie tematu problemów Centrum Lokalnego na forum komisji, w transparentny sposób, zostało odebrane jako prowokacja.
Co jednak wyprowadziło wszystkich z równowagi? Informacje koordynatorek na temat atmosfery współpracy z urzędem, niewybrednych odzywek, jakie przełożony kierował do wszystkich podległych mu pracownic. Panie dowiedziały się, że rzekomo kobiety nie odróżniają lewej strony od prawej, padały komentarze na temat tego, co pracownice robią w nocy. Nagle radni PO i zarząd wpadli w popłoch, chcąc jak najszybciej zakończyć dyskusję.
Standardy pracy w urzędzie daleko za prywatnymi firmami
Coraz częściej mówimy o przemocy domowej, co jednak z przemocą w środowisku pracy? Prywatny rynek pracy zbudował odpowiednie narzędzia do walki z nią. Po kilku latach w środowisku urzędniczym widzimy, że samorząd niedostatecznie dba o te aspekty w swoim zakresie. Oczywiście miasto posiada odpowiednie procedury antymobbingowe – zostały one uruchomione po wspomnianej komisji. W rzeczywistości jest tak, że urzędnicy boją się zgłaszać wszelkie konflikty z przełożonymi w obawie przed utratą pracy. Dzieje się tak zwłaszcza w sytuacji, kiedy ich przełożony należy do partii lub piastuje najwyższe kierownicze stanowisko w dzielnicy. Trudno się dziwić – każdy słyszał słowa Neumanna o tym, że partia jest najważniejsza, a jej członków broni się jak niepodległości. Pan kierownik Zespołu Komunikacji Społecznej jest członkiem Platformy Obywatelskiej – jak komentuje nasza żoliborska opozycja – „z dobrym umocowaniem”.
Osoby zatrudniane na umowę zlecenie nie są chronione ani dostatecznie szanowane – świadczy o tym chociażby wypowiedź pani wiceburmistrzyni Kozłowskiej, która sądząc, że nikt jej nie słyszy (nie wyłączyła mikrofonu podczas wygłaszania tego komentarza, adresowanego do jednej osoby, a nie do wszystkich uczestniczących w obradach), nazwała obecność animatorek niedorzeczną.
Zła atmosfera pracy
To nie pierwsza skarga urzędników na temat atmosfery pracy w urzędzie. Nie pierwsza, jaka dotarła do nas na temat kierownika. Trzymamy kciuki za to, aby uruchomiona po komisji kultury procedura wyjaśniająca poprawiła atmosferę i warunki pracy w tym miejscu. Każdy ma prawo popełniać błędy, w naszej kulturze istnieje przyzwolenie na głupie żarciki, komentarze kierowane w stronę kobiet, ale to nie znaczy, że taka sytuacja jest normalna. Nastał czas, w którym stary porządek boleśnie przekuwa się w nowy. Miejmy nadzieję lepszy.
Drogie PO – chcecie być sojusznikami kobiet? Reagujcie na nieprawidłowe zachowania w miejscach przez Was zarządzanych. To tylko i aż tyle. Bądźcie zmianą, o jaką proszą Was kobiety, które na Was głosowały, jaką popiera, czysto teoretycznie, prezydent tego miasta.
Autorką artykułu jest Marta Szczepańska, radna MJN na Żoliborzu.