Plac Zbawiciela i Marszałkowska – nowym deptakiem dla Warszawy
Nasz ubiegłoroczny pomysł, aby plac Zbawiciela w letnie weekendy stawał się wielką kawiarnią na świeżym powietrzu, miasto zrealizowało tylko częściowo. Czas zrealizować go w całości.
Drugi rok żyjemy w cieniu pandemii. Epidemia ciężko doświadczyła przedsiębiorców i wyczerpała mieszkańców. Dlatego jako Miasto Jest Nasze proponujemy przekształcenie całego odcinka Marszałkowskiej między placem Unii Lubelskiej, a placem Konstytucji w wielką strefę pieszo – rowerową.
Odzyskaną przestrzeń oddamy ludziom – warszawiakom i turystom. Restauracje i bary będą mogły wystawić na jezdnię stoliki; pojawią się foodtrucki. Przy stolikach będzie można nie tylko jeść i spotykać się ze znajomymi, ale także pracować zdalnie. Ofertę gastronomiczną mogą uzupełnić stanowiska dla lokalnych rzemieślników oraz działania rozrywkowo-kulturalne: plenerowe zajęcia, koncerty, spotkania na wolnym powietrzu, galerie uliczne. Jest też miejsce na handel – w Śródmieściu Południowym nie ma hali targowej; na Marszałkowskiej można więc zorganizować sobotnie targi, tak jak się to dzieje w wielu miastach na świecie.
Dzięki temu warszawiacy będą mogli bezpiecznie korzystać z szerokiego wachlarza usług, zachowując dystans społeczny. Zyskają też miejsce do spacerów, co jest szczególnie istotne w kontekście faktu, że w tym roku nie będzie deptaku na Nowym Świecie. Na placu Zbawiciela i proponowanym przez nas odcinku Marszałkowskiej jest ponad 40 restauracji. A wiele lokali stoi pustych. To unikalna szansa na pełne wykorzystanie potencjału tego miejsca dla mieszkańców.
Tych kilka ciepłych dni, które mieliśmy, pokazało, jak bardzo mieszkańcy są spragnieni przebywania poza domem i przebywania wśród ludzi. Tłumy spacerowiczów nad Wisłą pokazują, jak dramatycznie potrzebujemy otwartych przestrzeni miejskich. Na całym świecie miasta wykorzystują pandemię jako okazję do przekształcania przestrzeni miejskiej. Kilka dni temu wyłączenie ruchu indywidualnych samochodów na ogromnej przestrzeni ogłosił Londyn. W wielką kawiarnię uliczną ponownie przekształci się tego lata niemal całe centrum Wilna. Tymczasem Warszawa marnuje szansę na zmianę.
Dwa tygodnie temu Miasto Jest Nasze przedstawiło swój projekt prezydentom Trzaskowskiemu i Olszewskiemu. Niestety w odpowiedzi miasto ogłosiło, że ograniczy się do powtórzenia rozwiązania sprzed roku.
W zeszłym roku media społecznościowe wyśmiewały betonowe zapory oddzielające samochody od stolików. Czy picie kawy metr od rur wydechowych samochodów jest rzeczywiście aż tak przyjemne? Dlaczego władze Warszawy powtarzają błędy sprzed roku? Zamiast oddać przestrzeń ludziom, próbują za wszelką cenę wcisnąć ich między samochody?
Mieszkańcy Warszawy chcą radykalnych zmian w przestrzeni miejskiej: zieleni na ulicach, ograniczenia ruchu samochodowego, bezpieczeństwa dla wszystkich użytkowników ruchu drogowego.
Inwestycje, które realizuje miasto, to tylko udawanie, a nie realna zmiana. Al. Jana Pawła może nieco wyładniała, gdy posadzono na niej drzewa i krzewy, ale czy ruch samochodowy zmniejszył się na niej choć trochę? Pora na realne działania, które podniosą jakość życia mieszkańców. Nie da się zmienić przestrzeni wykorzystując połowiczne rozwiązania.
Deptak na Marszałkowskiej to mniej spalin i smogu, więcej miejsca dla pieszych i rowerzystów, poszerzenie oferty gastronomicznej, handlowej i usługowej. To także szansa na pobudzenie gospodarki po ciężkim roku. Wzywamy władze Warszawy, by wreszcie przestały się bać i wyszły naprzeciw oczekiwaniom mieszkańców. Potrzebujemy realnych działań ograniczających ruch aut osobowych w mieście, szczególnie blisko centrum. Wtedy wszyscy odetchniemy.