Na co idą pieniądze przeznaczone na bezpieczeństwo pieszych?
25 milionów złotych – tyle Fundusz Sprawiedliwości, którym dysponuje minister sprawiedliwości, przeznaczył w zeszłym roku na program „Dobrze cię widzieć”.
Głównym celem programu ma być przekazanie uczniom szkół podstawowych 3 milionów kamizelek odblaskowych. Brzmi świetnie? A jednak tak nie jest.
Szczytne cele, z realizacją gorzej
Wskazany program – o czym donosiły media, a także raport NIK – od początku obarczony był wieloma problemami:
? Jako operatora wybrano Fundację Narodowego Dnia Życia, niemającą doświadczenia w działalności związanej z bezpieczeństwem ruchu drogowego, a która na swojej stronie internetowej deklaruje jako cel swojej działalności wsparcie dla tradycyjnej rodziny i wyraża zaniepokojenie rosnącą liczbą rozwodów w Polsce.
? Fundacja nie dotrzymała wyznaczonego terminu przekazania kamizelek szkołom.
? Część mediów wskazywała, iż harmonogram programu został zaplanowany tak, by wspierać kampanię wyborczą polityków związanych z Ministerstwem Sprawiedliwości.
? NIK wskazywała dużą liczbę przeprowadzonych wcześniej kampanii, których celem było przekazywanie „odblasków” niechronionym uczestnikom ruchu – wydaje się więc, że kolejna, tak szeroko zakrojona akcja nie jest w tej chwili priorytetem.
To wszystko ważne kwestie. Istota problemu tkwi jednak gdzie indziej.
Problemem nie jest widoczność
Cały pomysł na kampanię jest od początku przerzucaniem odpowiedzialności ze sprawcy na ofiarę. Jak wskazują badania – między innymi, przytaczany przez nas raport Instytutu Transportu Samochodowego (ITS) – odpowiedzialność za wypadki drogowe leży głównie po stronie kierowców. 90% z nich nie przestrzega ograniczenia prędkości przed przejściami dla pieszych. Piesi natomiast w przytłaczającej większości zachowują się ostrożnie i bezpiecznie: dane z badań jaskrawo przeczą obiegowej opinii, że, „piesi nie patrzą i sami pchają się pod koła”. Co w tej sytuacji robi resort sprawiedliwości? Rozdaje pieszym odblaski, choć doprawdy trudno wskazać, iż masowe ich rozdawanie przyczynia się w istotny sposób do poprawy bezpieczeństwa na drogach.
Już w ogłoszeniu konkursowym w sprawie wyżej wymienionego programu Ministerstwo Sprawiedliwości jako cel wyznacza „Przeprowadzenie kompleksowej kampanii społecznej mającej na celu przeciwdziałanie przyczynom przestępczości drogowej związanej z zachowaniem niechronionych uczestników ruchu”. Takie postawienie sprawy zdejmuje odpowiedzialność z rzeczywistego sprawcy, przerzucając ją na ofiarę, czyli w tym wypadku niechronionego uczestnika ruchu. Paradoksalnie kampania służąca poprawie bezpieczeństwa może doprowadzić do zwiększenia liczby wypadków, jeśli kierowcy utwierdzą się w przekonaniu, że za bezpieczeństwo na drodze ma odpowiadać przede wszystkim pieszy. Taki efekt zjawiska obwiniania ofiary obserwujemy w przypadku napaści na tle seksualnym. Gdy w społeczeństwie dominuje pogląd, że kobiety powinny być ostrożne i nie zachowywać się prowokująco, wówczas mężczyźni są skłonni zapominać o najprostszej, podstawowej zasadzie: „Nie napastuj”.
Jakie kompetencje ma fundacja, która realizuje program?
Można spekulować, czy gdyby cele programu były lepiej opracowane, wybrano by kogo innego do jego wdrożenia. Na pewno warto zwrócić uwagę, że do realizacji kampanii wybrano Fundację, która podziela przekonania autorów. Na stronie akcji znajdziemy więc pogląd:
13% wypadków drogowych miało miejsce na przejściu dla pieszych, gdzie potrąceniu uległa osoba piesza znajdująca się na pasach lub rowerzysta, który wjechał na pasy bez zachowania należytej ostrożności.
Przyczyną takiego stanu rzeczy są także ryzykowne zachowania pieszych: wchodzenie na jezdnię bezpośrednio przed jadącym pojazdem, przekraczanie jezdni w miejscu niedozwolonym, wejście na jezdnię zza pojazdu, czy ignorowanie czerwonego światła.
Jak wiemy z przytoczonego wyżej raportu, „ryzykowne zachowania pieszych” to margines. Dlatego przeznaczanie 25 milionów złotych z pieniędzy podatników na kamizelki odblaskowe, czyli na walkę z czymś, co nie stanowi rzeczywistego źródła problemu, budzi oburzenie.
Fundacja Narodowego Dnia Życia z pewnością ma bogate doświadczenie w zbieraniu podpisów pod projektami ustaw i innymi podobnymi inicjatywami. Jednak obawiamy się poważnie, że jej kompetencje w obszarze bezpieczeństwa ruchu drogowego ograniczają się do organizowania „Marszów Życia”.
Co należy robić, by realnie poprawić bezpieczeństwo pieszych?
Politycy rządzący Ministerstwem Sprawiedliwości mają wiele konkretnych możliwości działań, które zwiększyłby bezpieczeństwo niechronionych uczestników ruchu. Warto tu zwrócić uwagę np. na obowiązujący dziś taryfikator mandatów, które w kwestii wykroczeń drogowych są absurdalnie niskie. Dzielny „szeryf” z ministerstwa zdaje się jednak przymykać oko na przestępstwa popełniane na drogach – przypomnijmy ostatnią nowelizację kodeksu karnego – wynika z niej, że nieumyślne spowodowanie śmierci jest karane o wiele łagodniej, jeśli sprawca kierował samochodem. Najwyraźniej bycie kierowcą stanowi dla naszych prawodawców okoliczność łagodzącą…
Postępowanie Ministerstwa w tej kwestii warto zilustrować teoretyczną sytuacją, gdy w dzielnicy X trwa wojna gangów, w której od strzałów giną przypadkowi ludzie. Jedną z ostatnich rzeczy, jakich w tej sytuacji oczkuje się od władz, jest rozdawanie kamizelek kuloodpornych potencjalnym ofiarom. I oczywiście władze mogą to robić, ale pokazują wtedy, że nie są w stanie zapanować nad przestępcami lub czują się reprezentantami ich właśnie interesów. A gangsterzy? Gangsterzy zawsze powiedzą, że to wina tego, co dostał kulkę, bo mógł wypatrywać snajperów. Tak działa państwo z kartonu.